czwartek, 6 lipca 2017

Rozdział trzydziesty siódmy

Wieczór minął naprawdę sympatycznie, chociaż prawie w ogóle się nie udzielałam. O kilka razy za dużo przekartkowałam album.
-Przepraszam, zaraz wrócę - powiedziałam z uśmiechem wstając od stołu i poszłam na górę do pokoju z albumem przyciśniętym do piersi. Myślałam, że nie będzie mi go aż tak brakować. Jednak znowu się pomyliłam. Tęskniłam za nim jak wtedy, tuż po jego śmierci, w pociągu. Schowałam album w plecaku i znowu zeszłam do stołu. Weasleyowie powoli zbierali rzeczy z wesołymi uśmiechami. Pomogłam zanosić brudne naczynia do kuchni.
-Dobrze się czujesz? - spytała Molly kiedy zostałyśmy przez chwilę same w kuchni.
-Tak, dziękuję za wszystko. Szczególnie za przyjęcie mnie tak ciepło - powiedziałam z uśmiechem. Molly pogłaskała mnie po plecach.
-Nie masz za co dziękować. Nawet nie wiesz jakie ładne rzeczy mówił o tobie Fred. Chciałam cię poznać i się nie zawiodłam - odparła wesoło.
-Molly, ja nie miałam wątpliwości, że będziesz niesamowita. Każdy kto chociaż raz cię spotkał twierdzi tak samo - odparłam radośnie pakując ostatni talerz do szafki. Ta zaśmiała się.
-Leć na górę. Dobrej nocy - powiedziała wesoło, a ja ruszyłam na górę. Otworzyłam drzwi do chłopaków, w środku było ciemno. Tylko koniec różdżki Freda oświetlał mu czytaną książkę.
-George śpi - wyszeptał i przesunął się na łóżku robiąc mi miejsce. Faktycznie słychać było głęboki oddech z drugiego łóżka. Zsunęłam z siebie sukienkę i weszłam pod kołdrę.
-Co czytasz? - spytałam opierając głowę o jego klatkę piersiową. Ten objął mnie ramieniem.
-Znalazłem coś na półce - odparł i zamknął książkę. Odłożył ją na podłogę razem z różdżką. Znowu wtuliłam się w jego nagą klatkę piersiową.
-Dziękuję za album - wymamrotałam cicho. Ten pocałował mnie w czoło.
-Dziękuję za Błyskawicę - odparł mocniej mnie do siebie przyciągając. Wzniosłam lekko głowę do góry. Po omacku wyszukałam jego usta swoimi. Ten zaśmiał się lekko, a ja położyłam dłoń na jego policzku. Po chwili się odsunęłam.
-Dobrej nocy - wybełkotałam cicho i wtuliłam się w jego nagą klatkę piersiową.
Obudził mnie przeraźliwy ból w całym ciele. Uchyliłam powieki. Jakiś człowiek w szale uderzał raz po raz w różne części mojego ciała. Nie mogłam się ruszyć samodzielnie. On rzucał mną po pokoju. Jakbym była szmacianą lalką. Nagle zaczął zmieniać postać. Pokazywał trzy projekcje.
Kroto tuż przed śmiercią, zniszczony, zgwałcony, z chęcią mordu.
Zabini tuż po śmierci ojca, znużony, zapłakany, z brakiem chęci do życia.
Fred, po prostu Fred.
Bili mnie po kolei, spokojnie. Z szałem w oczach. Poczułam nagle szarpanie za ramiona. Uchyliłam powieki i od razu się odsunęłam.
-Ley, co jest? - spytał Fred wyciągając ku mnie dłonie.
-Możesz narazie mnie nie dotykać - poprosiłam błagalnym tonem i przytuliłam swoje nogi do siebie. Ten pokiwał głową i podszedł do okna. Stanął plecami do mnie. Po mojej głowie ciągle krążył obraz ich pięści. Tych pięści, które uderzały mnie raz po raz. Zacisnęłam powieki. - To tylko sen - zaczęłam powtarzać cicho. Po jakiś pięciu minutach cokolwiek to dało. Spojrzałam w stronę Weasleya. Miałam wrażenie, że ani drgnął. - Freddie? - spytałam cichutko. Ten odwrócił głowę w moim kierunku.
-Co się stało Ley? - odparł cicho i usiadł na skraju swojego łóżka.
-Miałam koszmar. Trzech mężczyzn w jednej osobie. Bili mnie. Co moment się zmieniało. Kroto, ty, Zabini, Kroto, Zabini, ty, Zabini, Kroto, ty... - mruknęłam cicho i spojrzałam na niego. - Przepraszam - dodałam szeptem i przysunęłam się do niego delikatnie.
-Ley, przecież wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził - powiedział cichutko przysuwając ku mnie dłoń. Ja ujęłam ją lekko i pokiwałam twierdząco głową. - Idziemy na śniadanie? - dodał z delikatnym uśmiechem. Wstałam i szybko zarzuciłam nowy sweter na siebie.
-Gotowa - powiedziałam cicho i splotłam nasze dłonie razem. Ruszyliśmy na dół po schodach. Arthur siedział przy stole z dziećmi. Molly i Fleur biegały po domu pakując się w pośpiechu. Dużo krzyczały.
-Dzień dobry - powiedział Fred i usiadł między Harrym, a Hermioną. Wiedział, że ich obecność nie jest mi do końca na rękę.
-Dzień dobry - powtórzyłam po Fredzie i usiadłam koło George'a. Ten uśmiechnął się do mnie wesoło i podsunął pod nos ciepłe tosty.
-Smacznego - powiedział wesoło, a ja pokiwałam głową z uśmiechem.
-Wzajemnie - odparłam zyskując trochę jego radości. Spojrzałam po ludziach. Na widok Hermiony trochę uśmiech mi zmalał, ale naprawdę starałam się tego aż tak mocno nie okazywać. 
-Miło cię widzieć Riley - powiedziała Granger, po lekkim szturchnięciu Rona.
-Ciebie również - odparłam siląc się na neutralny ton. Wyszło mocno sztucznie, trochę sarkastycznie. Nikt mi jednak nie zarzuci, że się nie starałam. Ugryzłam tosta. Nic z niego nie wyszło, żadnej zielonej czy innej mazi.
-Dzieci, my z Arthurem, Billem i Fleur lecimy siecią Fiuu do rodziców Fleur. Percy teraz tutaj rządzi. Macie się go słuchać. Wracamy za dwa dni. Powodzenia - powiedziała Molly na chwilę się zatrzymując przy stole. Ucałowała każde swoje i nieswoje dziecko w czoło i zniknęła jako ostatnia w zielonych płomieniach w kominku. Nastała trochę nieprzyjemna cisza przy stole. 
-Proponuję dzisiaj wieczorem otworzyć Ognistą, puścić jakąś muzykę i niczym się nie przejmować - stwierdził George rozsądnie. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Czy Molly nam na to pozwoli? - spytała zawsze racjonalna Granger.
-A czy musi wiedzieć? - odparł Fred wesoło. Zaśmiałam się. Fred spojrzał na mnie wesoło. - Trzy za, ktoś przeciw? - dodał wesoło. Nikt się nie zgłosił. Nawet Percy nie był jakiś szczególnie zły na George'a za rzucenie tego pomysłu.
-No to ustalone - powiedział George rozbawiony i dojadł śniadanie. - Potrzebuję kogoś na zakupy - stwierdził i spojrzał na mnie wesoło. Uniosłam rękę do góry.
-Po Ognistą zawsze się zwlokę - stwierdziłam poważnym tonem, po czym się uśmiechnęłam wesoło.
-Ktoś jeszcze? - spytał rozbawiony George. Nikt już więcej się nie zgłosił. Reszta rozmawiała między sobą. - Zbieraj się Hart i pójdziemy - dodał George. Pokiwałam głową i poleciałam na górę przebrać spodnie. Zarzuciłam jeszcze na siebie kurtkę i zeszłam do gotowego Weasleya.
-Idziemy? - spytałam wesoło.
-Jedziemy - poprawił mnie chłopak. Uśmiechnęłam się na samą myśl jazdy Fordem Anglią. Podszedł do nas Fred.
-Ogarnę towarzystwo, zrobimy jakieś jedzenie z rzeczy z lodówki. Kupcie przekąski i alkohol - poprosił wesoło i pocałował mnie lekko. Pogładziłam go po policzku i wyszliśmy z Georgem. Usiadłam na siedzeniu pasażera i spojrzałam podekscytowana na drogę.
-Tak dawno nie jeździłam samochodem, prócz przyjazdu tutaj - powiedziałam wesoło. George zaśmiał się.
-Zapnij pasy - powiedział spokojnie, a ja zrobiłam co kazał. George ruszył bardzo płynnie. Jechał bardzo dobrze. - Chyba powinienem cię przeprosić za tamte słowa, za moje zachowanie w Skrzydle w październiku. Bardzo mi na nim zależy, to w końcu mój bliźniak. Widzę jednak jak bardzo go kochasz i jak mocno on to odwzajemnia - stwierdził, a ja uśmiechnęłam się lekko.
-Nie masz za co przepraszać, wiem, że robiłeś to dla jego dobra - odparłam z uśmiechem. Jego twarz również się rozświetliła. 
-Jesteś dobrym człowiekiem - stwierdził ciszej i spojrzał na mnie przez moment.
-Nie tak dobrym jak ty i Fred - odparłam z uśmiechem patrząc na drogę. Ten zaśmiał się wesoło. Podjechaliśmy pod jakiś sklep. Wyglądał strasznie z zewnątrz. Szyld wisiał na jakichś dobudowanych na szybko belkach. Materiał był wyblakły i widać było tylko 'J__'S' co mogło znaczyć dosłownie wszystko. Weszłam jednak do środka za rudzielcem. Tamten stanął przy ladzie.
-Weź jakieś paluszki, krakersy, ja kupię alkohol - mruknął i czekał na kogoś, aby przyszedł do kasy. Ruszyłam wgłąb sklepu. Wzięłam kilka paczek słodyczy, trochę przekąsek i wróciłam do kasy. Położyłam rzeczy na ladzie.
-Ja zapłacę za to - powiedziałam spokojnie i zaczęłam wyciągać pieniądze. 
-Nie ma problemu, mam pieniądze - odparł wesoło i przysunął jedzenie do trzech butelek Ognistej. Westchnęłam i schowałam swoje w kieszeń.George zabrał rzeczy w reklamówkę i ruszył do wyjścia. Wsiedliśmy do samochodu.
-Mogłam zapłacić. Wtedy może bym się odpłaciła za przyjęcie mnie na święta - odparłam lekko zawiedziona. Ten spojrzał na mnie. 
-Nie musisz za nic płacić. Mama się zgodziła, była zachwycona nawet, że przyjedziesz. Nie masz u nas żadnego długu - odparł spokojnym głosem i uśmiechnął się. Pocałowałam go w policzek i spojrzałam na drogę.
-Jedziemy? - spytałam wesoło. Ten pokiwał głową z politowaniem i też się zaśmiał.
-Jesteś niemożliwa - powiedział z udawanym zawodem w głosie i odpalił silnik. - Już rozumiem czemu Fred tak bardzo cię kocha - dodał wesoło. Walnęłam go lekko w ramię. Niedługo po tym byliśmy w Norze. Weszliśmy do już ładnie pachnącego kurczakiem domu. Zrzuciłam kurtkę. Wsunęliśmy się do środka.
-Co tak pięknie pachnie? - spytałam głośno, a z kuchni wyjrzał Fred w fartuszku przewiązanym na biodrach.
-Obiad robię, chcecie mi pomóc? - spytał wesoło. Pokiwałam głową. George zrobił to samo. Weszliśmy rozbawieni do kuchni. We troje śmialiśmy się z żartów chłopaków. Czasami mi się udało powiedzieć coś błyskotliwego. Dawno nie czułam się tak normalnie. Tak spokojnie. Tak niesamowicie. 
~~~
No i wracam. Znowu szedł mi ten rozdział jak krew z dupy, ale zapraszam do komentowania i pozdrawiam.

2 komentarze:

  1. Tak! Nareszcie kolejny świetny rozdział :)) No to tak, jest uroczy Fred w fartuszku, na samą myśl jak cudownie w nim wygląda na twarzy pojawił mi się banan :D Nie ujmując oczywiście urokowi Georga którego pomysły są zawsze świetne :3 Sen który miała Ley był trochę podejrzany :> Aha i jest jeszcze Potter i Granger no cóż nie tylko bohaterce ich obecność nie jest na rękę XDD
    Życzę Ci weny Słońce i czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój akcji!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze jest wrócić na stare śmieci i jeszcze zobaczyć, że naskrobałaś rozdział :3
    Ley i Fred to przepiękna para ♥ Nie wiem który raz to powtarzam, ale po prostu nacieszyć się nie mogę :3
    Fajnie, że George się ogarnął i że jest między nim a Riley zgoda.
    Nah klimat trochę mi zburzyła Granger z Potterem, ale cóż. Wiedziałam że nie przykujesz do nich zbyt wielkiej uwagi xd
    Co z tym snem? Co to miało być? ;-; Zbyt bolesne przeżycie. Zdecydowanie.
    Ale spokojnie, spokojnie. Weasley w fartuszku ratuje sytuację. Nie mogło tego zabraknąć c:
    Kochanie, moja jedyna rada, troszkę więcej opisów, szczegółów. Momentami tekst staje się zbyt suchy. Rzuć jakimś opisem od czasu do czasu to i rozdział dłuższy będzie :D
    Kocham cię słonko, życzę weny i piiiisz ♥
    ~T

    OdpowiedzUsuń