czwartek, 22 czerwca 2017

Rozdział trzydziesty szósty

Fred pocałował mnie w kark.
-Freddie, podoba mi się - wyszeptał mi na ucho i zaśmiał się. Spojrzałam na zegarek nad palącym się kominkiem.
-O której zaczynacie jeść? - spytałam z uśmiechem. Ten również skierował swój wzrok w tamtą stronę.
-Jeszcze godzina - mruknął. Wysunęłam się z jego objęć.
-Zobaczę do kuchni czy mnie nie potrzebują. Jak nie to pójdę się ubierać - powiedziałam całując go lekko. Ten uśmiechnął się wesoło.
-Spytam George'a czy nie potrzebuje pomocy - odparł i ruszył radośnie do innego pokoju. Weszłam do kuchni spokojnie.
-Pomóc wam w czymś? - spytałam wesoło patrząc na wycierającą ostatnie talerze Ginny i mieszającą jakąś sałatkę Molly.
-Nie trzeba skarbie, idź się ubierać. Zaraz usiądziemy do stołu - odparła wesoło Molly. Pokiwałam głową i ruszyłam do pokoju. Wzięłam czarną sukienkę do łazienki. Umyłam się. Wysuszyłam włosy. Wsunęłam się w sukienkę. Lekko się pomalowałam. Gdy usłyszałam pukanie do drzwi kończyłam malować usta.
-Proszę - mruknęłam i postawiłam błyszczyk na umywalce. Do środka wszedł Fred w jeszcze nie zapiętej koszuli. Uśmiechnęłam się wesoło na jego widok. Ten stanął za mną i przywarł klatką piersiową do moich pleców. Jego usta przejechały po mojej szyi.
-Kocham cię - wybełkotałam cicho i odwróciłam się do niego twarzą. Ten uśmiechnał się wesoło.
-Też cię kocham - powiedział z uśmiechem i pocałował mnie w czoło. - Idziemy? - spytał wesoło. Pokiwałam obok zapinając jego bordową koszulę. Ten uniósł moją brodę do góry i dotknął moich ust swoimi. Potem trochę mocniej. Przywarłam do niego swoim ciałem. Podsadził mnie i usadził na szafce koło unywalki. Oplotłam nogami jego biodra, a rękami kark. Jego dłonie spoczęły na moich biodrach. Moje dłonie błądziły po nie do końca zapiętym torsie. Usłyszeliśmy darcie z dołu. Fred pocałował mnie jeszcze raz i puścił. Zsunęłam się z szafki wesoła. Wyszliśmy i zeszliśmy na dół. Usiadłam na poprzednim miejscu przy pięknie przystrojonym stole.
-Kochani, dzisiaj Boże Narodzenie, chciałabym życzyć każdemu z was miłego wieczoru. Może narazie złożymy sobie życzenia i wtedy będziemy jeść - zaproponowała wesoło. Wszyscy się zgodzili. Wstaliśmy. Każdy podchodził do każdego.
Molly życzyła mi wytrwałości. Arthur samych Wybitnych na sprawdzianach. George kreatywności. Ginny, żeby jedzenie nie tuczyło. Ron szczęścia. Bill spokoju. Fleur zdrowia. Percy miłości.
Został tylko jeden Weasley. Tylko mój Fred. Wszyscy jeszcze składali sobie życzenia. On podszedł do mnie. Lekko złapał mnie za dłonie.
-Ley, to nasze pierwsze, ale mam nadzieję, że nie ostatnie święta razem. Dlatego właśnie życzę ci wszystkiego co sobie wymarzysz, zapomnienia o kilku rzeczach, posiadania priorytetów, zrozumienia, miłości do takiego jednego, szalenie w tobie zakochanego i pamiętania, że zawsze na niego możesz liczyć - powiedział cicho patrząc mi w oczy. Uśmiechałam się cały czas.
-Freddie, życzę ci abyś otworzył z Georgem najlepszy sklep w Magicznym Świecie, żebyś nigdy nie stracił poczucia humoru. Wierzę, że zdrowie i kreatywność również ci się przydadzą. Tak samo jak cierpliwość do pewnej osoby, która kocha cię niesamowicie mocno - odparłam, a jego twarz rozjaśnił największy i najszczerszy uśmiech jaki w życiu widziałam. Pocałował mnie lekko i znowu usiedliśmy przy stole. Jego dłoń wylądowała na moim udzie.
Zaczęliśmy jeść tuż po tym jak usiadła Molly. Jedzenie było jednym z lepszych, które dane mi było jeść. Kroto był niesamowitym kucharzem, ale nawet on nie zastąpił matczynego obiadu. Trochę posmutniałam, a na stół położono ciasto.
-Może teraz podzielimy prezenty? - spytała wesoło Ginny. Wszyscy poparli jej pomysł. Ginny wstała i zaczęła rozdawać. Każdy coś dostał, najczęściej z cztery prezenty. Przede mną stały dwie torby i jeden pakunek. W pakunku zobaczyłam bordowy sweter z R na piersi. Uśmiechnęłam się wesoło do Molly.
-Dziękuję - powiedziałam radośnie. Ona tylko się zaśmiała. W kolejnej paczce znalazłam kilka typowo mugolskich kosmetyków. Na kartce z życzeniami podpisano się G&R. Zagadka dosyć szybko się rozwiązała tuż po spojrzeniu na ich zniecierpliwiony wzrok.
-Mogą być? - spytał Ron wesoło.
-Są świetne. Nie trzeba było - odparłam radośnie, a Ron razem z Georgem wyszczerzyli się. Nagle przerwał mi cieszenie się z prezentów okrzyk zaskoczenia Freda. Dostał Błyskawicę. Zobaczył notatkę obok miotły. Po chwili porwał mnie w objęcia. Bardzo mocno przycisnął mnie do siebie.
-Dziękuję. Nie musiałaś - mówił głosem tak radosnym, jak pięciolatek dostający lizaka.
-Weasley, miażdżysz mnie - wybełkotałam mu cicho. Uścisk zelżał i zobaczyłam szczęśliwego Freda z zeszklonymi oczami. Uśmiechnęłam się wesoło.
-Marzyłem o niej. Jest idealna - stwierdził ze wzruszeniem w głosie. Pogładziłam go po policzku.
-Wiem, teraz napewno zmieciecie Ślizgonów na boisku - zaśmiałam się wesoło. Ten zawtórował mi razem z Georgem, Ronem i Ginny. Wyciągnęłam ostatnią rzecz z torby. To była pięknie zdobiona książka, jednak bez żadnego tytułu, tylko ze złotym hipogryfem na okładce. Otworzyłam ją i zobaczyłam swoje zdjęcie. Byłam maleńka, ledwo co stałam o swoich nogach. Potem były zdjęcia z Blaisem, Astrid, wiele z Kroto. Chyba nawet zbyt wiele. Po policzku chyba spłynęło mi kilka łez, ale nadal uśmiechałam się do dorastających ze strony na stronę dzieciaków.
Na koniec było zdjęcie moje i Freda. Typowo magicznie ruszające się. Ja patrzyłam w obiektyw, a on na mnie. Dawno tak ładnego spojrzenia na nikogo nie widziałam.
Spojrzałam na Freda, który w dalszym ciągu zachwycał się Błyskawicą. Tak niewiele mu było trzeba. Otarłam łzy i schowałam album. Był idealny. Pewnie wyciągnął kopie zdjęć od Zabiniego. Ta szuja musiała mu je dać. Do tego nic mi nie powiedział.
-Jak ci się podoba prezent? - spytał szczęśliwy Fred siadając koło mnie. Wzniosłam wzrok na niego.
-Lepszego nie mogłam sobie wymarzyć - przyznałam ze szczerym uśmiechem. Ten pogładził mnie dłonią po twarzy. Delikatnie dotknął moich ust swoimi. Odsunął się lekko.
-Jutro mama z tatą lecą na chwilę do rodziców Fleur razem z nią i z Billem. Ginny odwiedza Potter. Ron gości Hermionę - powiedział z uśmiechem. - Będzie o wiele spokojniej - dodał i pocałował mnie w czoło.
-Taka atmosfera bardzo mi się podoba. Ja zawsze byłam tylko z Kroto, dopiero po śmierci ojca Blaise'a przyjeżdżali do nas. Cztery osoby nie równają się tak wielkiej gromadzie wesołych ludzi - odparłam z uśmiechem. Ten pokiwał głową wesoło.
-Ale i tak za nim tęsknisz - wyszeptał cicho, a ja tylko przytaknęłam gestem głowy.
-Zawsze będę - stwierdziłam cicho. Ten położył swoją dłoń na mojej dłoni.
-Tak samo jak będziesz mieć mnie koło siebie - powiedział cicho i zwrócił się głową do rodziny. Znowu zaczął być tym niesamowitym Weasleyem. Duszą towarzystwa. Co było najlepsze? Że o mnie nie zapomniał. Jego dłoń machinalnie gładziła moją. Osobisty Weasley.
~~~
Ten rozdział szedł mi jak krew z dupy. Przepraszam. Nadal jednak pozdrawiam i zapraszam do komentowania.

2 komentarze:

  1. Początek był tak piękny, że prawie miałam łzy w oczach. Uczucia którymi Fred darzy Riley dą tak głębokie, tak mocne, że też chcę takiego osobistego Weasley'a ��
    Cudnie ❤️ Ogólnie święta więc wiesz, że nie lubię tego radosnego klimatu i jak dla mnie było zbyt słodko xd Jednak mimo to bardzo się cieszę, że Ley znalazła się wsród takiej wesołej gromadki. Udziela jej się a to dobrze :3
    Weny Ci życzę kochanie i pisz następny jak najszybciej :33

    OdpowiedzUsuń
  2. No :) Oficjalnie jestem na bieżąco :> Jak zwykle świetny rozdział, a Fred jest taki uroczy że chyba stworzę jednak Fraco xD To wszystko przez Ciebie i to jak go ukazujesz i jego uczucia do Riley! :P Słońce życzę Ci weny i czekam na kolejny magiczny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń