czwartek, 8 czerwca 2017

Rozdział trzydziesty drugi

Leżałam wtulona w nagą klatkę piersiową Freda. Ten gładził mnie po plecach. Za oknem było już ciemno i zimno. Spojrzałam na jego twarz.
-Powinnam już iść - wymamrotałam cicho, mimo że nikogo nie było w dormitorium prócz nas. Pogładziłam go po nagiej klatce piersiowej.
-Nie idź, pewnie jutro dopiero po obiedzie, a może później się zobaczymy. Chcę się jeszcze tobą jeszcze nacieszyć - wymamrotał w moje włosy. Uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam na niego. 
-Wierzę, że będzie dobrze - powiedziałam cicho, a ten tylko przytaknął. Co innego miał w sumie zrobić? Zapewnić, że wszystko będzie dobrze? Po co? W moim życiu co jakiśczas wszystko się pieprzy. Dojdzie pewnie do tego, że jedną z tych rzeczy lub wydarzeń będzie właśnie mój związek z Weasleyem. Nie potrafię utrzymywać przy sobie ludzi. Tak bardzo się dziwię, że mimo wszystko on nadal jest przy mnie. Można o nim pisać w wypracowaniach 'Moim superbohaterem jest...'. Znalazłabym milion powodów, na tym zapewne by się nie skończyło, milion byłby dopiero marnym wstępem. 
-Riley, masz tam na siebie uważać - mruknął cicho przyciskając mnie do siebie jeszcze mocniej. Zacisnęłam lekko powieki i pokiwałam głową. Do dormitorium wszedł George. Uśmiechnął się do nas lekko.
-Zaraz wychodzę, nie ma problemu - powiedział spokojnie. Ja usiadłam na łóżku.
-I tak właśnie wychodziłam. Jutro ważny dzień - odparłam z uśmiechem i nasunęłam na siebie koszulkę, która leżała koło łóżka. Widziałam przelotny wzrok George'a i czułam dłoń Freda spoczywającą na moim udzie. Nachyliłam się nad nim i jeszcze raz dotknęłam swoimi ustami jego. Poczułam jego uśmiech na moich wargach i odsunęłam się. 
-Do jutra Ley - powiedział z uśmiechem, a ja ruszyłam do drzwi. 
-Nie nazywaj mnie tak - mruknęłam patrząc na niego. Ten uśmiechnął się lekko, a ja westchnęłam z politowaniem. Wyszłam z jego dormitorium. Coś jeszcze bełkotał, ale szybko zbiegłam na dół. Nie obchodziły mnie fotele, chciałam się wyspać. Weszłam po schodach na górę i wsunęłam zmęczone ciało do dormitorium. Zasnęłam zaraz po wejściu pod kołdrę. 
Tej nocy nie śniło mi się nic, może moje koszmary senne wiedziały, że wszystko ma się spierdolić i dlatego dzisiaj mnie opuściły? Obudził mnie dotyk dłoni na twarzy. Uchyliłam powieki i ujrzałam wesołe oblicze rudzielca. 
-Witaj Riley, położyłem ci śniadanie na stoliku nocnym. Musisz na siebie uważać - dodał, a ja przyciągnęłam go do siebie mocno. Jego usta wpiły się w moje, był rozbawiony. Jego ciało było blisko mojego. Już nie był tak delikatny jak na początku, teraz wcale mnie to nie obchodziło. Ułożył swoje dłonie na moich biodrach okrytych jedynie zbyt dużą i bardzo starą koszulką Kroto. Ten odsunął się ode mnie na moment. Moje usta dotykały jego brody. - Ley, muszę iść na eliksiry - wybełkotał, po czym znowu wrócił ustami do moich. 
Nagle przestałam. Położyłam się na poduszkach i spojrzałam na niego.
-Możesz przecież iść. Czy ja cię zatrzymuję? - spytałam patrząc na jego iskrzące się oczy i dłonie spoczywające pod moją koszulką. Jego lewe udo znajdowało się między moimi. Ten jęknął lekko i pocałował mnie w brodę.
-Ley, potem skończymy, narazie i tak mam przewalone u nietoperza - mruknął wstając z mojego łóżka. Dopiął spodnie i poprawił koszulkę. Włosy zostawił w nieładzie. Uśmiechałam się do tej wersji Freda. 
-Obiecujesz? - spytałam nakrywając się kołdrą. Ten nachylił się nade mną i pocałował jeszcze raz. Ruszył do wyjścia.
-Obiecuję - odparł i wyszedł z dormitorium. Zaśmiałam się lekko i zaczęłam jeść śniadanie. Tym razem było tylko trochę zimne, lekko gumowe, ale nie wychodziły z niego robaki czy jakaś niezidentyfikowana maź. Niewiele ze śniadania przeszło mi przez gardło. Dopiłam to wodą i wstałam. Podeszłam do szafy. Wyciągnęłam czarne spodnie i czarną koszulkę. Nie będę się specjalnie starać, to tylko przesłuchanie. On zawsze wiedział jak bardzo go kocham i szanuję. Że nie ma lepszej osoby w moich oczach, niż on.
Weszłam pod prysznic chcąc wszystko powoli sobie ułożyć. Wysuszyłam po tym włosy. Zaczęłam pakować do małego plecaka potrzebne rzeczy. Wzięłam listy od niego, zdjęcie mamy i naszyjnik. Może się przydadzą.
Założyłam na siebie ciuchy, wyglądałam naprawdę porządnie. Takiej Hart mi brakowało. Miałam jeszcze trochę czasu zanim przyjdzie Zabini. Przeczytałam listy jeszcze raz, by na pewno się nie pomylić, jeśli o nie zapytają. Do mojego dormitorium ktoś zapukał. Klamka się poruszyła i do środka wszedł Zabini. Miał piękną, czarną koszulę i czarne spodnie. Wyglądał bardzo dobrze.
-Gotowa? - spytał z uśmiechem. Pokiwałam głową wesoło i wstałam z łóżka. Zabini zabrał mi plecak i ruszyliśmy do gabinetu McGonagall.
-Dziękuję, że ze mną idziesz - powiedziałam cicho, a ten ujął moją dłoń.
-Dla ciebie wszystko - odparł i przepuścił mnie w przejściu do gabinetu. Wsunęłam się tam i ruszyłam po schodach na górę. Ujrzęliśmy profesor McGonagall za biurkiem. Na nim stała doniczka z proszkiem Fiuu w środku.
-Dzień dobry - powiedziałam uprzejmie, a ta spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła.
-Witajcie - odparła i wstała. Podeszła do nas. - Jesteście gotowi? Macie jeszcze trochę czasu - dodała, a ja spojrzałam na nią.
-Najwyżej będziemy trochę wcześniej - odparł Zabini z uśmiechem, a ona tylko pokiwała głową. Podsunęła nam doniczkę. 
-Ministerstwo Magii, potem do Departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów - powiedziała, a ja ujęłam w garść troszkę proszku. Sypnęłam pod nogi.
-Ministerstwo Magii - mruknęłam dosyć wyraźnie. Poczułam pociągnięcie w okolicach pępka i pojawiłam się w zielonej smudze ognia w Ministerstwie. Wyszłam z kominka i poczekałam na Zabiniego, który pojawił się w kilka sekund po mnie. Ten ujął moją dłoń i ruszyliśmy do Informacji. W okienku stała dosyć ładna, starsza kobieta z nalepką 'Maggie, w czym mogę pomóc?'.
-Dzień dobry, szukamy Departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów. Mieliśmy stawić się na przesłuchanie w sprawie Kroto Harta- powiedział Zabini uśmiechając się do kobiety. Chyba ją trochę oczarował tym uśmiechem. Gdyby tylko wiedziała.
-Na 2 poziomie za rogiem od windy zobaczycie duże dębowe drzwi. Tam znajdźcie aurora o imieniu Kingsley Shacklebolt. On was poprowadzi już dalej - odparła Maggie kokieteryjnie do Zabiniego. Ten uśmiechnął się z wdzięcznością i ruszyliśmy do wind.
-Jasna cholera, mógłbyś owinąć ją sobie wokół palca - wybełkotałam cicho. Ten tylko się zaśmiał i wpuścił mnie do windy. Wcisnął przycisk z napisem '2 poziom'. Winda ruszyła dosyć niespodziewanie. Mocno przywarłam do Zabiniego, który objął mnie ramieniem. 
-Uważaj - powiedział lekko rozbawiony i pocałował mnie w czubek nosa. Czy tego człowieka można nie kochać? Zaśmiałam się lekko i nagle winda stanęła. Wyszliśmy porządnym krokiem. Nadal jego dłoń ściskała moją. Weszliśmy przez wielkie dębowe drzwi. Rozglądnęłam się po dużym pomieszczeniu. Wypełnione było dźwiękiem stukania w maszynę do pisania, przyciszonymi rozmowami i ludźmi za biurkami. Podeszłam do pierwszego lepszego aurora.
-Przepraszam, gdzie znajdę pana Shacklebolta? - spytałam patrząc w zielone oczy mężczyzny za biurkiem. Ten tylko pokazał na faceta akurat stojącego nad jedną z kobiet. Pokiwałam głową i ruszyłam do niego. Dotknęłam jego ramienia.
-Słucham? - spytał odwracając się do mnie twarzą. Był to wielki czarny mężczyzna w ciekawym, trochę dziwnym stroju.
-Nazywam się Riley Hart, miałam przyjść na przesłuchanie - odparłam, a jego twarz rozświetlił uśmiech. 
-Bardzo miło mi panią poznać. Przykro mi z powodu pani tragedii, jednak zapraszam państwa za mną - powiedział pewnym głosem i zaczął iść ku innym drzwiom w pomieszczeniu. Weszliśmy przez nie do jakiegoś korytarza. Zaprowadził nas do jakiejś poczekalni. Usiedliśmy na krzesłach, a Kimgsley wszedł znowu do jakiegoś innego pomieszczenia. Dłoń Zabiniego cały czas gładziła mnie po mojej. Z pokoju wysunęła się głowa starszego mężczyzny. 
-Pani Riley Hart? Zapraszamy - powiedział, a ja weszłam za nim do pomieszczenia. Położyłam plecak na podłodze koło nogi biurka. Za nim siedział Kingsley i jeszcze jakiś mężczyzna. Ten ostatni miał maszynę do pisania przed sobą. 
-Proszę się przedstawić - powiedział Kingsley.
-Riley Hart, chodzę do Hogwartu, jestem na szóstym roku - odparłam, mężczyzna zdążył wszystko wystukać na maszynie. 
-Co pani pamięta z dnia śmierci pana Kroto? - spytał starszy meżczyzna. 
-Zbierałam się do Hogwartu, zostało mi kilka ciuchów do dopakowania. Kroto obudził mnie rano, właśnie mieliśmy iść na śniadanie. Nagle w suficie pojawiła się wielka dziura. Towarzyszył temu niewyobrażalny huk. Zaczęłam biec z Kroto w stronę wyjścia. Nagle coś mnie oślepiło. Potem gdy to zniknęło byłam przypięta pasami do jakiegoś łóżka. W moje ciało powbijali jakieś igły. Coś ciągle pompowały w moje ciało. Nie mogłam wydobyć z siebie głosu. W pokoju było dużo aparatury i lustro weneckie. Za nim rozgrywało się piekło. Śmierciożercy gwałcili kobiety, które miały wypalone na pośladkach słowa 'szlama'. Nagle go tam ujrzałam. Już prawie nie miał siły. Jeden z tych mężczyzn ciągle go gwałcił. Inni odcinali mu kawałki ciała. Krwawił, płakał, ale nie krzyczał. Ostatnie co pamiętam to jego ciało leżące na brudnej ziemi. Jeszcze jeden z nich obsikał jego twarz śmiejąc się w niebogłosy. Wtedy mężczyzna, który siedział ze mną w pokoju zaczął mnie obmacywać. Nie było to tak ważne wtedy dla mnie. Kroto zginął na moich oczach, a ja nie potrafiłam nic zrobić - mówiłam spokojnym tonem. Dopiero jak się zamknęłam poczułam, że mam mokre policzki od łez. Kingsley podał mi chusteczki. Wytarłam trochę twarz.
-Co było potem? - spytał starszy mężczyzna.
-Obudziłam się w pociągu do Hogwartu. Z wszystkimi rzeczami - odparłam spokojnie. Ten pokiwał głową.
-Dobrze, a jak się to wszystko zaczęło? W sensie mieszkanie z panem Kroto - powiedział Kingsley patrząc na mnie. 
-Moja mama Frances nosiła mnie w brzuchu. Znali się z Kroto. Powiedziała po moim urodzeniu mojemu tacie o mnie. Ten ją zabił, a Kroto mnie przyjął do siebie i zaczął traktować jak własne dziecko - powiedziałam, a Kingsley i starszy mężczyzna wymienili się spojrzeniami.
-Pan Kroto Hart miał obsesję na twoim punkcie. Chciał cię tak bardzo mieć, że skłócił twoich rodziców ze sobą. Ojciec zabił matkę za to, że pan Kroto zabrał jej dziecko. Uciekł z tobą. Ukrywał swój dom wieloma zaklęciami. Twierdził, że masz w sobie kawałek duszy jego kobiety, Claire - stwierdził Kingsley. Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Czy pan się dobrze czuje? Kroto nigdy by tego nie zrobił. Nie był złym człowiekiem - mruknęłam już lekko zdenerwowana.
-Obserwował twoją matkę. Wymyślał plan jak cię przejąć - dodał starszy człowiek nie zwracając uwagi na moje słowa.
-Pan kłamie - wyszeptałam cicho patrząc mu w oczy. Zaciskałam dłonie mocno. Ten tylko zaprzeczył ruchem głowy. Wyciągnął z teczki jakieś zdjęcia. Był na nich młody Kroto w jakiś krzakach. Obserwował moją mamę z dzieckiem na ręku. Takich zdjęć było kilka. W różnych miejscach, o różnych porach dnia. Pokazali jeszcze zgłoszenia o nachodzeniu, o groźbach. Wstałam z krzesła. Zaczęłam chodzić po pomieszczeniu. Cały mój dotychczasowy świat runął w jednym momencie. Spojrzałam na Kingsleya. - Mogę dostać szklankę zimnej wody? - spytałam łamiącym się głosem. Ten tylko pokiwał głową i na chwilę wyszedł. 
Znowu usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam przeglądać papiery. Powoli byłam coraz bardziej złamana w środku i coraz bardziej spokojna na zewnątrz. Czy ja zaufałam kłamcy?
~~~
Także no, pozdrawiam z Nowego Jorku i zapraszam do komentowania.

1 komentarz:

  1. Cóż, jesteśmy sierotami i nie udało nam się spotkać tak jak planowałyśmy, ale może damy radę jak wrócisz :D Mimo wszystko miłego pobytu kochanie i nie wpadnij pod żaden samochód, jeśli możesz.
    Co do rozdziału... Miazga.
    Fred jest tak kochany.. I tutaj miało się takie fajne wrażenie na jego temat. Zawsze był przez ciebie przedstawiany jako uroczy, zabawny rudzielec. Natomiast tu dostrzegłam taką... męskość. Ładne to było c:
    A o Zabinim nawet już nie wiem co pisać. Nadal jest tak kochanym człowiekiem, że chcę takiego u siebie w domu ;-;
    Jeśli chodzi o końcówkę... Zaczęłam oglądać 5. sezon Przyjaciół. Końcówka 4. była mega szokująca. Szkoda, że nie widziałaś mojej miny jak dowiedziałam się, że Monica przespała się z Chandlerem. Bo tutaj miałam taką samą.
    Czy.... Czy to prawda? Kroto? Ten wzór? Ten niemal tak samo uroczy człowiek jak Black z naszych opowiadań?
    Dlaczego.. Dlaczego mi to robisz? ;-;
    Bardzo łądny opis uczuć Riley, bo faktycznie po takim czymś świat się wali. Fred! Gdzie jesteś!?
    Dodawaj szybko rozdział! Ale już! ;-;
    Pozdrawiam,
    ~T

    OdpowiedzUsuń