wtorek, 30 maja 2017

Rozdział trzydziesty pierwszy

Uchyliłam powieki po normalnej, spokojnej nocy. Dziewczyny jeszcze spały, więc powinno być zbyt wcześnie jak na mnie. Wysunęłam się spod pościeli i zarzuciłam na siebie jakieś wygodne rzeczy. Związałam włosy w kucyka. Ruszyłam na Wielką Salę, może akurat zjem cokolwiek z tego śniadania. Usiadłam na swoim miejscu i rozejrzałam się po Wielkiej Sali. Nie było zbyt wielu ludzi. Ujrzałam jednak Davida. Uśmiechnęłam się do niego, a on wstał wesoło od stołu. Usiadł koło mnie.
-Co tam u ciebie słonko? - spytał wesoło chłopak. Zaśmiałam się nakładając sobie tosty na talerz.
-Bardzo pozytywnie, a u ciebie? - odparłam i przełamałam tosta. Jednak go nie zjem, był obrzydliwy. Zielony, wychodziła z niego najstraszniejsza postać cieczy jaką widziałam od dawna. Odłożyłam to na talerz.
-Naprawdę w porządku, Blaise stwierdził, że musi mi zrobić jakiś prezent na urodziny w piątek. Oczywiście nie potrafił ukryć swojego zachwytu z powodu tego co mi przygotował - powiedział radośnie Krukon. Zaśmiałam się kiwając głową.
-Potrafi trzymać tajemnice jak nikt inny, ale to jest jego słabość - stwierdziłam rozbawiona. Ten również pokiwał głową śmiejąc się. Do Sali wszedł sam zainteresowany. Bardzo zaspany właściciel najlepszego tyłka. Ruszył z uśmiechem w naszą stronę. - To dziwne pytanie, ale czy ty też uważasz, że jego tyłek jest niesamowity? - spytałam dosyć cicho, gdy Zabini szedł w naszą stronę. David spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.
-Zdecydowanie się zgadzam - odparł, po czym zaczął się śmiać. Uśmiechnęłam się do przyjaciela, który usiadł z nami. Trzy domy w jednym miejscu.
-Jak życie dzieciaki? - spytał Zabini i pocałował Davida lekko. Usiadł koło nas.
-Naprawdę dobrze, ucinamy sobie tutaj pogawędkę z najcudowniejszą dziewczyną świata - odparł David i złapał Zabiniego za dłoń. Ten uśmiechnął się do mnie, a ja chyba lekko zarumieniłam. Zbyt niesamowici ludzie, zbyt miłe słowa.
-Przestań, to kłamstwo - powiedziałam wesoło, a ten machnął dłonią.
-Całkowita prawda - stwierdził Zabini. Nie mogłam przestać się uśmiechać i chyba rumienić.  Zabini zaczął się uśmiechać lekko rozbawiony. - Dawno cię takiej zawstydzonej nie widziałem - dodał wesoły. Walnęłam go lekko w ramię. Do Sali wszedł mój Weasley. Przeczesał dłonią włosy i spojrzał na nas. Uśmiech rozświetlił jego twarz. Usiadł koło mnie i musnął moje usta swoimi.
-Jakie urocze zgromadzenie, smacznego - powiedział widząc, że David przeżuwa tosta. Ten pokiwał w uśmiechem głową. Fred wyciągnął jakąś dosyć ładną kanapkę z kieszeni. - Może to uda ci się zjeść - powiedział podając ją mi. Odwinęłam folię i ugryzłam. Nic nie wyskoczyło ze środka, żadna dziwna maź nie wypłynęła. Zjadłam ją bardzo szybko.
-Dziękuję, skąd to wziąłeś? - spytałam ze świecącymi oczami przełykając ostatni kęs kanapki.
-Mam znajomości w kuchni - odparł, a ja uśmiechnęłam się radośnie. Zabini wyglądał na przeszczęśliwego.
-My już będziemy iść, masz się dobrze odżywiać skarbie - powiedział Blaise i pocałował mnie w czoło. Oboje wstali z ławy i ruszyli na zajęcia. Ujęłam dłoń Freda i zaczęłam gładzić go po niej. Rozglądnęłam się ponownie po sali. Niewiele znajomych twarzy.Wróciłam wzrokiem do Weasleya. Przyglądał mi się. Upiłam trochę wody ciągle wlepiając w niego wzrok.
-Jesteś niesamowita - mruknął cicho, a ja spuściłam wzrok. To samo powtarzał mi Kroto przy każdym śniadaniu. Westchnęłam lekko.
-Mam nadzieję, że jutro będzie dobrze - powiedziałam spokojnie i wróciłam wzrokiem do chłopaka.Ten pogładził mnie po dłoni.
-Nie powinno cię nic zaskoczyć - odparł równie spokojnie i uśmiechnął się lekko. Pokiwałam głową.
-A jak tam przygotowania do meczu? - spytałam zmieniając temat. Ten jakby lekko się ożywił.
-Dobrze, powinniśmy wygrać z Krukonami, są dobrze przygotowani, ale nie aż tak jak my - odparł z wielkim uśmiechem na twarzy. Zaśmiałam się lekko.
-Z takimi pałkarzami? Nie mają szans - stwierdziłam poważnym tonem. Ten uśmiechnął się rozweselony. - Muszę spadać na zajęcia, nietoperz mi nie wybaczy kolejnego spóźnienia - dodałam i znowu musnęłam jego usta. Szybko ruszyłam do wyjścia. Poszłam szybko do Lochów i wsunęłam ciało do sali, tuż przed tym, jak Snape zamykał drzwi. Uśmiechnęłam się do nauczyciela i usiadłam z tyłu klasy z Deanem Thomasem. Chłopak jednak prawie spał na lekcji. Nawet nie udawał, że mogłaby być jakkolwiek interesująca. Wzruszyłam lekko ramionami i patrzyłam jak Snape się produkował. Kochał ten przedmiot, tylko ton jego głosu był straszny. Zdecydowanie samym głosem mógłby zabić. Podobnie jednak minęła mi reszta lekcji. Po nich poszłam do dormitorium. Nie liczyłam znowu na to, że Fred mi coś przyniesie, a na Sali nie było nic ciekawego. Usiadłam na łóżku i zaczęłam grzebać w szafkach. Wyciągnęłam czarny zeszyt z szafki nocnej. Wypadło z niego zdjęcie mojej mamy i złoty naszyjnik. Na śmierć o nim zapomniałam.
Otworzyłam go i uśmiechnęłam się blado do dziewczynki i kobiety. Założyłam go na siebie i zamknęłam. Położyłam się na łóżku i zaczęłam rozważać najgorsze jutrzejsze scenariusze. Może okaże się, że będą chcieli mnie wplątać w jego śmierć. Jestem w sumie ostatnią, normalną osobą, która powiedzmy to widziała. Może będą kazali mi składać fałszywe dowody. Czy to nie jest karalne?
Hart, to Ministerstwo! Oni mogą wszystko! Nagle drzwi się uchyliły i do środka weszła Hermiona trzymająca Rona za dłoń. Śmiała się wesoło. Jej wzrok utkwił w mojej głupiej minie. Wstałam z łóżka.
-Już nie przeszkadzam - powiedziałam zachowując powagę. Wysunęłam ciało z pokoju, a na mojej twarzy wykwitł wielki uśmiech. Był strasznie chamski. Nawet Hermiona nie jest tak święta.
Zeszłam po schodach i usiadłam w jednym z foteli. Może jednak poczekam na Weasleya. Na drugim fotelu nikogo nie było. Pokój Wspólny był zdecydowanie zbyt spokojny. Ale czego ja mogłam się spodziewać po Gryffonach i to jeszcze w porze obiadowej. Gdybym sama mogła normalnie spożywać posiłki to też by mnie tutaj nie było. Okupowałabym największe półmiski na Wielkiej Sali. Po chwili dosiadł się do mnie Garrett.
-Znowu czekasz, aż ludzie będą wracać? - spytałam wpatrując się w kominek. Ten tylko pokiwał głową. Tym razem mocno skąpił w słowach. Spojrzałam w jego stronę. Pod jego okiem widniała wielki siniak. - Kto ci to zrobił? - dodałam już trochę się martwiąc.
-Nie ważne - mruknął chłopak. Przy jego bladej skórze lekko zakrwawiony siniak odznaczał się dosyć mocno.
-Pójść z tobą do Skrzydła? - spytałam spokojnie, a ten spojrzał w moją stronę. Lekko zaprzeczył głową. Czy to już był syndrom Sztokholmski? Czy właśnie czuję jakiekolwiek uczucia do osoby, do której nie powinnam? Która mnie szpieguje? Znowu zwróciłam głowę w stronę kominka. - Jeśli coś takiego znowu się stanie to mogę ci pomóc - dodałam ciszej.
-Dzięki - mruknął Garrett cicho i wstał. Ruszył po schodach do męskich dormitoriów. Chwilę po tym do Pokoju Wspólnego wkroczył Fred. Uśmiechnęłam się na jego widok, ten podszedł do mnie. Nic nie mówił, tylko zaczął targać mnie do swojego dormitorium. Weszłam do środka, znowu było pusto.
-Fred, możemy porozmawiać? - spytałam cicho i usiadłam na łóżku. Ten usiadł koło mnie.
-Słucham cię - odparł zgodnie z prawdą i uśmiechnął się lekko. Zaczęłam wbijać paznokcie w wewnętrzną stronę moich dłoni.
-Wiem, że kiedyś za ostro zareagowałam. Nadal twierdzę, że miałam powód, ale ten chłopak. Ten co wiedział o mnie dużo, obserwował mnie i tak dalej... Pobili go - mruknęłam i przejechałam dłonią po włosach.
-Mam z tym coś zrobić? - spytał Weasley nie rozumiejąc. Ja sama nie rozumiałam szczerze powiedziawszy.
-Nie wiem, jakoś zrobiło mi się trochę gorzej. Tak smutno. Ja zawsze mam ciebie, Zabiniego, teraz Davida, kiedyś Kroto... On nie i jakoś tak... - westchnęłam i spojrzałam w stronę okna. - Nie wiem - dodałam, a Weasley mnie objął ramieniem.
-Jeśli nie chce pomocy to nie próbuj tego na siłę - powiedział spokojnie, a ja pokiwałam głową. Położyłam głowę na jego ramieniu.
-Czemu zawsze masz rację? - spytałam cicho, a ten zaśmiał się lekko. Spojrzałam na niego, a jego usta dotknęły moich. Wsunęłam jedną dłoń w jego włosy. Ten przyciągnął mnie do siebie. Nasze ciała znowu były tak blisko siebie. Coraz bardziej podobało mi się to uczucie. Wsunął swoje dłonie pod moją koszulkę. Gładził moje plecy. Mimo wszystko był bardzo delikatny. Podsunęłam jego koszulkę w górę. Ten zsunął ją z siebie. Znowu przywarłam do niego. Wylądowałam na łóżku, jego ciało lekko przyciskało moje. Nie miałam mu nic z tego co robił za złe. Był tak niesamowity.
To był zdecydowanie najlepszy sposób na spędzenie popołudnia. Szczególnie, że nikt nie wiedział co przyniesie kolejny dzień. Nikt nie był na to gotowy.
~~~
Ten rozdział moim zdaniem tak mało wnosi... Nie wiedziałam co napisać, ale się starałam, dlatego zapraszam do komentowania i pozdrawiam.

1 komentarz:

  1. Doczekałam się!
    Rozpływam się nad relacją Blaise'a z Davidem. Jest tak piękna, że mogłabym to czytać w nieskończoność c: i podoba mi się charakter Davida. Jest bardzo.. dojrzały. To chyba to słowo. Wie co powiedzieć i to nigdy nie jest przesadzone. Po prostu ideolo ❤️
    Naah najpierw Korytarz, teraz Garrett. Mów co z nim jest nie tak ;-; przerażał mnie na początku, ale teraz rzeczywiście wzbudził inne uczucia, jak u Riley. Szkoda mi go. Wieje od niego samotnością.
    I ta scena na koniec ❤️
    Fakt, rozdział duzo nie wnosi, ale odczuwa się pewne napięcie. Taka trochę cisza przed jutrzejszą burzą.. co planujesz?? :o
    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny kochanie,
    ~T

    OdpowiedzUsuń