wtorek, 9 maja 2017

Rozdział dwudziesty siódmy

Rozglądnęłam się po Wielkiej Sali. Ślizgoni dumnie prezentowali się z Rebekah i Malfoyem uśmiechającym się uroczo do Bell, na czele. Puchoni średnio się prezentowali, mimo że nic do nich nie miałam. Rozglądnęłam się ponownie po Ślizgonach. Tylko gdzie był mój przystojny przyjaciel?
-Pasują do siebie - przyznałam spokojnie i dalej się rozglądałam. U Krukonów David wlepiał wzrok w jakąś dziewczynę naprzeciw niego. Byli zajęci żywą rozmową.
-Kto? - spytał Weasley z pełnymi ustami. Do Sali wszedł człowiek z najlepszym tyłkiem świata. Uśmiechnęłam się pod nosem. Jeden problem z głowy.
-Bell i Malfoy - odparłam i teraz ze spokojem zwróciłam wzrok na Freda. Ten pokiwał głową przytakując mi i uśmiechnął się uroczo. W moim brzuchu zaburczało na tyle cicho, że Weasley się nie obruszył, ale na tyle głośno, że poczułam potrzebę zjedzenia czegokolwiek. - Idę do dormitorium, skończ obiad i potem się zobaczymy najwyżej - powiedziałam całując Freda w czoło i roztrzepałam mu czuprynę wstając. Ten nie protestował. Ruszyłam do wyjścia. Ślamazarnie szłam po korytarzach. Wtem zza jednego z rogów ujrzałam całe zło świata.
Kolana mi zmiękły. Ujrzał mnie.
-Kogo moje oczy widzą? - powiedział pół szeptem i uśmiechnął się delikatnie. Przechyliłam lekko głowę. Tylko na tyle mnie było stać, bo nogi zdecydowanie wrosły mi w ziemię.
-Yaxley - wyszeptałam spokojnym głosem. Jego wargi delikatnie drgnęły. Czyżby miał znowu coś od Kroto? Ostatnio największe zło świata przyniosło najlepsze wiadomości.
-Dzisiaj nie jestem tutaj z twojego powodu, jednak na pewno jeszcze kiedyś się spotkamy - powiedział i przechodząc koło mnie musnął moje czoło prawie niewyczuwalnie swoimi wargami. Poszedł dalej, po chwili zniknął za zakrętem jeszcze ostatni raz na mnie zerkając.
Stałam na środku korytarza jeszcze przez krótką chwilę. Tak bardzo żałowałam, że nie miał nic dla mnie. Tak bardzo chciałam znowu przeczytać coś od Kroto. Zrobiłabym za to wszystko.
Nogi powlokły mnie do Pokoju Wspólnego Gryffonów. Głód przeszedł dosyć szybko. Usiadłam na jednym z foteli przed kominkiem i spokojnie patrzyłam w ogień. Jakiś chłopak siedział na fotelu obok. Nie obchodził mnie kompletnie.
-Coś się stało? - spytał głębokim głosem. Starał się zagadać. Zwróciłam na moment na niego wzrok. Jego jasnoniebieskie oczy śledziły każdy mój ruch.
-Nie - mruknęłam lekko łamiącym się głosem. Odchrząknęłam i znowu spojrzałam na ogień. Ten nie ustępował.
-Nie wierzę ci - powiedział spokojnie i zamknął książkę.
-Nie musisz, nawet się nie znamy - mruknęłam przymykając oczy.
-Ciekawisz mnie. Te wszystkie blizny. Chodzenie do biblioteki po księgi zakazane. Częsta ucieczka. Zadawanie się ze złymi mocami - odparł, a ja uchyliłam powieki i spojrzałam na niego.
-Śledzisz mnie? - spytałam cichym głosem. Nie wiedziałam co miałam w tej chwili zrobić. To mnie przerosło. Przez jeden krótki moment wydawałam się tak bezbronna.
-Obserwuję - poprawił mnie bardzo cierpliwie. Mój wzrok wyrażał jak największe zdziwienie. - Nie mogę utrzymać przy sobie przyjaciół, to chociaż obserwuję ludzi - dodał. Ja nawet nie próbowałam się odzywać. Nie chciałam wiedzieć nic więcej. Poczekam na Freda, mimo wszystko nie chcę być niegrzeczna.  - W ogóle jestem Garrett - powiedział prowadząc dalej monolog. - Nie staram się siebie usprawiedliwiać. Wiem, że nie powinienem tego robić, ale wszyscy są tutaj tacy sami. Tylko ty się czymś odznaczasz. Czasami krzyczysz na powietrze, czasami przestajesz nagle jeść. Nawet plujesz jedzeniem. Jakby było złe, niedobre, zepsute. Jesteś bardzo ciekawą osobą - stwierdził. Ja siedziałam tam ze wzrokiem wpatrzonym w kominek. Lekko zwinięta na fotelu. Przerażona.
Po kilku minutach ciszy do Pokoju Wspólnego wszedł roześmiany Fred z Georgem. Ten drugi nawet się uśmiechnął na mój widok. Oduśmiechnęłam się.
-Potem pogadamy - powiedział wesoło George i poszedł na górę.
-Może idźmy za jego przykładem - powiedziałam spokojnie patrząc na Freda z lekkim uśmiechem. Ten usiadł na kawałku fotela. Spojrzałam mu w oczy i wyszeptałam najciszej jak potrafiłam 'proszę'. Ten pokiwał głową i złapał moją dłoń. Ruszyliśmy do mojego dormitorium.
-Powiesz mi tam co się dzieje? - spytał cichutko Fred, ja tylko pokiwałam delikatnie głową. Weszliśmy spokojnie po schodach. Wsunęłam głowę w szparę między drzwiami, a futryną. Nikogo nie było. Usiadłam na swoim łóżku i spojrzałam na Weasley'a. Ten usiadł koło mnie i objął ramieniem.
-Widziałeś tego chłopaka na dole? - spytałam cicho i rozglądnęłam się konspiracyjnie. Ten pokiwał głową delikatnie. - Mówił, że jestem ciekawym człowiekiem, że mnie obserwuje. Wiedział o uciekaniu, siedzeniu w bibliotece z zakazanymi księgami... - dodałam, a Weasley się lekko uśmiechnął.
-Też myślę, że jesteś ciekawa - powiedział gładząc mnie po plecach. Wstałam gwałtownie.
-Nie o to chodzi. On mnie obserwuje. Przygląda mi się, a ja nawet go nie znam - prawie krzyknęłam mu w twarz. 
-Spokojnie, może po prostu za mocno zareagowałaś na to - odparł, jego zdaniem, rozumnym głosem. Westchnęłam i usiadłam na podłodze.
-Zaczynam się bać - prawie wyszeptałam. Ten wstał z łóżka i usiadł koło mnie obejmując mnie ramieniem. Położyłam głowę na jego ramieniu.
-Nie bój się, nic ci nie zrobi - mruknął w moje włosy. Pokiwałam dosyć niepewnie głową. Nie wierzyłam mu. Mimo że nie powinnam się dziwić, że to zlekceważył to jednak nie zrobiło mi się przez to jakoś specjalnie lepiej. Nie miałam mu tego jednak za złe. 
Wysunęłam się z jego objęć i wyciągnęłam z szafki kilka batoników. Położyłam dwa na udzie Freda, a sama odpakowałam jeden ze swoich i zaczęłam jeść. Mój żołądek stwierdził, że jednak mnie kocha. Chociaż trochę. Potem będzie znowu umierał. Fred również jadł batonika i patrzył na mnie z lekkim smutkiem.
-Co jest? - spytałam przełykając gryz. Ten w momencie przybrał wesoły wyraz twarzy.
-Nic, nic, smacznego - odparł dosyć wesoło. Uśmiechnęłam się lekko.
-Dziękuję - odparłam i zmięłam papierek. - Będziemy tutaj siedzieć czy idziemy gdzieś? - spytałam spokojnie chowając śmiecia pod łóżko.
-Ja bym się położył - stwierdził Weasley i wstał. Wskazałam na swoje łóżko. Wpakował się tam szybko radośnie, a ja położyłam się przed nim. Jego dłonie objęły moje ciało. Nie widział mojej twarzy. Lekko posmutniałam gładząc go po ręce. Nie wiedziałam kompletnie co zrobić z tamtym chłopakiem. Usłyszałam głęboki oddech śpiącego Freda. Wysunęłam się spod jego dłoni i przykryłam go kołdrą. Otworzyłam szafę i wsunęłam w spodnie książkę z działu zakazane. Nie chciałam jej czytać. Nie chciałam nikogo znienawidzić.
Moje nogi zaczęły prowadzić mnie w stronę biblioteki. Weszłam do środka i podeszłam do biurka. Wsunęłam książkę pod biurko i znowu ruszyłam na poszukiwanie jakichś lekkich książek. W alejkach prawie nikogo nie było. Prócz jednej prawie wsysającej się w siebie pary.
Weszłam w dział o zaklęciach, transmutacji. Poszukałam jakiejś książki i zaczęłam przeglądać to bez większego celu.
Zamienianie much w szczury. Zamienianie szczurów w kije. Zamienianie kijów w żaby. To było tak bezsensowne. Jednak chciałam coś sprawdzić. Mimo że znałam to wszystko wpadło mi do głowy, żeby znaleźć zaklęcie, które mogłoby kogoś lokalizować. Potem pogadam z Fredem, by pożyczył mi Mapę Huncwotów. O ile nie oddał jej Potterowi znowu. Może akurat ma ją. Do tej samej alejki co ja weszła Rebekah. Uśmiechnęłam się na jej widok.
-Cześć - powiedziała cichym, ale wesołym głosem. - Co czytasz? - spytała z uśmiechem.
-Szukam zaklęć ochronnych, a ty? - odparłam równie wesoło patrząc na nią z poziomu podłogi, na której siedziałam. Ta kucnęła szukając czegoś na niższych półkach.
-Udaję, że wiem co robię. Poza tym chcę zrobić zadanie na Eliksiry - powiedziała i uśmiechnęła się zwracając wzrok na chwilę na mnie. Pokiwałam głową ze zrozumieniem. - Możesz mi powiedzieć, gdzie znajdę jakąś naprawdę dobrą książkę o eliksirach? - dodała trochę zafrasowana. Rozglądnęłam się i wyciągnęłam z przeciwnej półki sporej wielkości tomisko ze złotymi literami na grzbiecie.
-Tu jest sporo informacji, co, gdzie, jak i po co - odparłam z uśmiechem i podałam jej księgę.Ta spojrzała na mnie z wdzięcznością i ruszyła do wyjścia dziękując po drodze. Czemu wszyscy Ślizgoni nie mogą być tacy?
Westchnęłam i zapisując najważniejsze zaklęcia na jakimś skrawku pergaminu ruszyłam do Wieży Gryffonów. Mam nadzieję, że Weasley jeszcze śpi. Wsunęłam się do Pokoju Wspólnego, tam uderzył mnie wzrok chłopaka z fotela. Spokojnym krokiem doszłam do schodów i dopiero tam rzuciłam się pędem na górę. Weszłam do dormitorium. Był tam tylko śpiący Fred. Wsunęłam się pod jego ramię ponownie, tym razem patrząc na niego i również zasnęłam.
~~~
Wracam dosyć szybko, trochę bezsensowny rozdział, ale zapraszam do komentowania i pozdrawiam.

1 komentarz:

  1. Jest i rozdział ❤️
    Na słowo Yaxley aż cieplej mi się na serduszku zrobiło. Dawno nie było widać tego przystojnego grzyba.
    Ooo co chodzi z tym chłopakiem ;-; pies mu zdechł i szuka przyjaciół? ;-; Ale mino wszystko trochę zastanawia mnie reakcja Freda. Po zastanowieniu trochę mnie zdenerwowała. Weasley, zjebałeś to..
    Ha! I znalazł się właściciel najprzystojniejszego tyłka :3
    Bekah jak zwykle wie co robi i udaje, że potrafi cokolwiek znaleźć. Gosh, skąd ty wzięłaś tę postać?? XD
    Niepokoi mnie rownież zachowanie Riley. Zbyt dużo spraw zaczyna ją przytłaczać. Zbyt dużo wychodzi na jaw. Martwię się ;__;
    Kochanie, przeżyjemy końcówki matur. Wenyyy i oby następny rozdział powstał szybciutko bo skręca mnie z ciekawości co będzie dalej!
    Pozdrawiam cieplutko,
    ~T

    OdpowiedzUsuń