poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Rozdział sześcdziesiąty drugi

Wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Reginald dalej wyrażał wielki zachwyt z powodu całego spotkania. Usiadłam na poprzednim miejscu.
-Właśnie rozmawialiśmy o tym, że i tobie przydałby się Mroczny Znak - przyznał uśmiechnięty Cromwell. Uśmiechnęłam się krążąc wzrokiem między Riddle, a Reginaldem. 
-To jest... Jakiś pomysł - przyznałam kiwając niepewnie głową. Mężczyzna aż podskoczył wesoło. Spojrzał zachwycony na Riddle.
-Mówiłem, że się zgodzi. Trzeba kuć żelazo póki gorące - powiedział z uśmiechem i dotknął mojej dłoni. Zwróciłam na niego wzrok, a dłoń Croucha mocno ścisnęła moje kolano.
-Mam równie dobry pomysł - mruknęłam błyskotliwie. Nagle wszystko przeleciało mi przed oczami. Dokładnie całe życie.
Od dzieciństwa z Kroto, z Zabinim, po pierwszą różdżkę, pierwsze zajęcia w Hogwarcie, pierwsze poznanie Hagrida, umęczoną śmierć Kroto, piękną scenę z Fredem w Skrzydle Szpitalnym, pierwsze wyznanie miłości, a potem po kolei wszystko zaczęło się pieprzyć, aż doszłam do tego momentu, w którym siedzę między moim biologicznym ojcem, przywódczynią Śmierciożerców i jednym z popleczników Voldemorta. Jedno z nich okazało się być dobrym człowiekiem, mimo bycia złem świata. Drugie okazało się być całym złem świata, mimo że uznawałam je za przyjaciela bliskiego mojemu sercu. Trzecie to Reginald, zwykły poplecznik, okrutny ojciec, naiwny idiota.
-Może zrobię Mroczny Znak tuż po tym jak zamieszkam u ciebie, kiedy skończy się rok szkolny? Jako uczczenie odnalezienia rodziny - zaproponowałam wesoło. Zauważyłam zachwyt w oczach Reginalda. Wiedziałam, że trafiłam z tym idealnie w punkt.
-Jaką ja mam mądrą córkę, prawda? - spytał podekscytowany. Barty spojrzał na mnie i uśmiechnął się z uznaniem.
-Bardzo mądrą - stwierdził i znowu zwrócił wzrok ku Riddle i Cromwellowi. Rebekah upiła trochę trunku ze szklaneczki i z uśmiechem spojrzała na mnie.
-Będzie mi cię bardzo miło powitać w naszych szeregach - stwierdziła spokojnie. Jej oczy dalej były zasnute żalem, trochę jakby smutkiem. Jej zewnętrzna osoba nie dawała po sobie poznać co się dzieje w środku. Mimo, że brzydziłam się nią teraz niesamowicie, to tym właśnie mi imponowała. Tym opanowaniem, spokojem, rozmysłem z jakim układała zdania. Krzywdzące, ale niezwykle przemyślane.
-Wrócisz w piątek do Hogwartu, mam nadzieję, że pannie Riddle nie będzie przeszkadzać, jeśli się poznacie bliżej - powiedział pogodnie, a Rebekah spojrzała przez ułamek sekundy na mnie ukazując skrzywioną minę, jak gdyby przepraszała za kolejne słowa, które wypływają z jej ust, i znowu wróciła do Reginalda.
-Z pewnością będą to miłe rozmowy i ciekawa znajomość - przyznała, po czym spojrzała na wielki zegar wiszący na ścianie za Cromwellem. Było późno. - Nie wiedziałam, że to już ta godzina. Muszę niestety was opuścić. A tak dobrze mi się rozmawiało - mruknęła kręcąc głową. Reginald uśmiechnął się do niej.
-Zapraszamy kiedy tylko będziesz chciała - powiedział z uśmiechem. Ta kiwnęła głową z podziękowaniem i wstała od stołu. Reginald i Barty wstali i usiedli. Kulturalnie. - Odprowadzę cię - zaproponował Reginald i ruszył z nią ku wyjściu.
-Mam nadzieję, że zobaczymy się jeszcze w Hogwarcie - powiedziała Rebekah. Pierwszy raz miałam wrażenie, że powiedziała to jak najbardziej prawdziwie. Że faktycznie chciała, żeby do tego spotkania doszło. Spojrzałam na nią.
-Na pewno - przyznałam trochę bezbarwnym głosem. Oboje z Reginaldem zniknęli za drzwiami od jadalni. Wypuściłam powietrze z płuc i przyłożyłam czoło do stołu.
-W piątek wracasz - powiedział cicho Barty kładąc dłoń na moim ramieniu. Uniosłam głowę i spojrzałam na niego. Z moich oczu świeciła pustka.
-Po dzisiejszym wieczorze nie jestem pewna czy faktycznie chcę, czy jeszcze mam siłę - mruknęłam, a ten kiwnął głową. Przetarłam twarz dłońmi. Do jadalni wrócił Reginald, a ja spojrzałam na niego wesoło.
-Tak się cieszę, że się dogadałyście. Zachowywałyście się jakbyście były przyjaciółkami - stwierdził rozanielony. Jeszcze do dzisiejszego południa miał rację, teraz nie mógł się bardziej mylić.
-Ciekawa osoba - odparłam i ziewnęłam. - Pora chyba iść spać. Dziękuję za dzisiaj - powiedziałam wstając od stołu. Reginald kiwnął głową.
-Dobrej nocy w takim razie - prawie wyszczebiotał. Ruszyłam do swojego pokoju po schodach. Usiadłam na łóżku i spojrzałam tępo w odsłonięte okno, za którym rozprzestrzeniała się ciemność. Zsunęłam z siebie sweter i spodnie. Położyłam głowę na poduszce i nawet nie wiem kiedy z moich oczu poleciały łzy. Przy każdej kolejnej uświadamiałam sobie co się właściwie na dole stało.
Rebekah Bell, moja Bekah była siostrą Voldemorta. Jak mogłam być taka głupia. Teraz nagle to wydaje się takie oczywiste. Mowa węży, świetna z wielu przedmiotów w Hogwarcie, nie mówiła o rodzinie. JAK MOGŁAM BYĆ TAK GŁUPIA? Zasnęłam.
Nie obudził mnie ani Barty, ani Crucio. Uchyliłam powieki i spojrzałam na zegarek. Nagle zaschło mi w gardle. Jeśli dobrze liczyłam śniadanie już się zaczęło. Wstałam z łóżka i wiążąc włosy w biegu zarzuciłam pierwszą lepszą sukienkę. Czemu ten kretyn mnie nie obudził? Zbiegłam po schodach boso i wpadłam do jadalni.
-Przepraszam... - urwałam widząc samego Croucha siedzącego przy stole i spokojnie jedzącego śniadanie. Na mój widok kącik jego ust powędrował nieznacznie w górę. Spojrzałam po sobie i poprawiłam opadnięte ramiączko sukienki.
-Reginald pojechał coś załatwić. Wróci wieczorem i chciał spędzić jutro z tobą - powiedział spokojnie Crouch. Usiadłam koło niego i nałożyłam na talerz jajecznicę.
-Jak dostanę się do Hogwartu? - spytałam smarując bułkę masłem. Ten dopił kawę.
-Pożegnasz się z Reginaldem, a ja się z tobą teleportuję do Hogesmeade. Tam się rozstaniemy. Mam nadzieję, że nie na długo - dodał z lekkim uśmiechem. Przewróciłam oczami i walnęłam go lekko w ramię ze śmiechem. Jednak cieszyłam się, że to Crouch mnie odeskortuje do Hogwartu. Że da mi wolną rękę.
Z kuchni wyszła niska kobieta z piękną twarzą, która zdecydowanie była warta grzechu. Uśmiechnęłam się do niej. Ta oddała uśmiech i zabrała talerze.
-Smakowało? - spytała nieśmiało. Crouch kiwnął przyjaźnie głową.
-Było pyszne - odparłam z uśmiechem. Na jej twarzy wyrósł idealnie skrojony uśmiech. Jakby się z nim urodziła. Nawet zmarszczki miała perfekcyjne. Dokończyła zbieranie talerzy i zniknęła w kuchni. Crouch zaśmiał się pod nosem. - Co? - spytałam zdziwiona. Ten spojrzał na mnie.
-Byłabyś tu idealną gospodynią - przyznał z delikatnym uśmiechem. Westchnęłam i spojrzałam w stronę krzesła Cromwella.
-Nie wytrzymałabym tutaj za długo - przyznałam cicho. Ten kiwnął głową rozumnie. - Ile już tutaj siedzisz? - spytałam patrząc na niego. Ten lekko odetchnął i zwrócił wzrok na obraz za krzesłem Reginalda.
-Od początku roku szkolnego z przerwami - powiedział i znowu spojrzał na mnie. Zmarszczyłam brwi. - To był ciężki rok, chociaż trochę się cieszę, że przez jakiś czas nie muszę siedzieć z Cromwellem sam - dodał, a ja nawet nie pytałam po co tutaj przyjechał. Po co się na to wszystko godził.
-Dla mnie to też był straszny rok. Kroto nie żyje. Bekah okazała się być siostrą Voldemorta. Chłopak Zabiniego jest pieprzonym idiotą. Jeszcze poznałam biologicznego ojca - mruknęłam i spojrzałam na Croucha. - Trochę pasmo porażek - stwierdziłam z lekkim uśmiechem. Ten pokiwał z politowaniem głową.
-Mam coś na to - stwierdził i wyjął spod stołu Ognistą Whisky. Nalał po równo do dwóch szklaneczek. Stuknęłam swoją szklanką o jego.
-Za to, że wytrzymałeś tutaj długo - mruknęłam i uśmiechnęłam się lekko. Ten oduśmiechnął się.
-Za to, że się nie złamałaś - odparł i oboje wypiliśmy za swoje intencje.
Pierwszy raz tutaj poczułam się nawet dobrze. Tak, że nie musiałam narazie uciekać. Że nie chciałam, aż tak bardzo stąd zniknąć. Widziałam tylko te uśmiechnięte brązowe oczy. Jednak byłam w duchu za nie wdzięczna.
~~~
Wracam z kolejnym rozdziałem. Może jeszcze nie jest to koniec, ale powoli się tam zbliżam. 
I bardzo dziękuję mojemu słoneczku Wiktorii, bez której pomocy nie dałabym rady opisać pewnych rzeczy 💕
Dlatego pozdrawiam z Włoch i zapraszam do komentowania.

1 komentarz:

  1. Nawet nie wiesz jaki uśmiech pojawił się na mojej twarzy gdy po 5h na sali zobaczyłam nowy rozdział ❤️
    Do rzeczy. Zdecydowanie z jakim mówi Riley... bardzo wczuwa się w rolę i dobrze ją odgrywa. Cromwell jest zachwycony i o to chodzi. Dziw że nic nie podejrzewa xd
    Byłam bardzo ciekawa jak rozwiążesz tą sprawę z Mrocznym Znakiem. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi :D Ale świetnie wybrnęła z sytuacji.
    Co do Croucha, bardzo podoba mi się jego troska. Rzeczywiście wyszedł na tego dobrego mimo że początkowej był złem całego świata. Podobały mi się tamte dwa zdania. Oj i ten jego uśmiech gdy Hart rano przyszła na śniadanie ❤️ W takich momentach żałuje że jest Fred XD
    Aj ta Rebekah. Nieładnie tak się kryć, chować. Ładnie opisałaś to spotkanie. Myślałam że będzie jakaś draka, ale wszystko działo się w głowie Ley, co tez było fajne. To jakie obrzydzenie do niej czuje w tym momencie.. Cóż, jak wspomniałam kiedyś, Bekah chętnie zaprzyjaźniłaby się z Riley, ale nie wyrzeknie się tego kim jest. Robi swoje mimo tak bolesnego spotkania.
    Oj nie mogę się doczekać powrotu do Hogwartu, opuszczenia Cromwella, spotkania z Fredem, może i pożegnania z Barty’m c’:
    Proszę bardzo, słońce, służę w razie czego pomocą c: Miłego pobytu we Włoszech i pisz szybciutko 💕
    Kocham i ściskam mocno,
    T

    OdpowiedzUsuń