niedziela, 11 marca 2018

Rozdział pięćdziesiąty piąty

Przesunęłam się tak, żeby miał trochę miejsca koło mnie. On podał mi butelkę i położył się na brzuchu podpierając się łokciami. Pogładziłam go po policzku delikatnie. Na jego twarzy wykwitł uśmiech. W oczach miał najpiękniejsze szaleństwo, jakie dane mi było ujrzeć. Odkręciłam korek Ognistej i pociągnęłam mały łyk trunku.
Fred cały czas przypatrywał mi się w skupieniu, jakby chciał zapamiętać każdy fragment mojego ciała, każdy odruch. Jakby wiedział więcej ode mnie. Odsunęłam butelkę od ust, a Weasley dotknął skraju mojej koszulki. Zaczął powoli podsuwać ją do góry. Uniosłam ręce. Zsunął mi ją z ciała. Czułam, że Weasley mi się przygląda. Dotknął ustami mojego brzucha. Przymknęłam powieki i jedną rękę wsunęłam w jego włosy. Druga dalej mocno trzymała butelkę Ognistej. Zaczął sunąć pocałunkami w górę po mostku, gdzie zatrzymał się na dłużej. Uśmiechnęłam się lekko zsuwając dłonie po jego plecach. Podsunęłam jego koszulkę do góry, ten ściągnął ją z siebie i dotknął ustami mojej szyi. Dotknęłam jego paska i zaczęłam go powoli rozpinać. Fred na moment podniósł wzrok i wielki uśmiech rozświetlający jego twarz. Tak idealny uśmiech.
Drzwi trzasnęły mocno, prawie wyrwane z futryn. Usiadłam na łóżku, a Fred siadł koło mnie. Oboje byliśmy zaskoczeni, ale tylko on przerażony. W futrynach stał rozwścieczony Barty. Wkroczył do dormitorium i złapał Freda za ramię. 
-Wypad - warknął na niego wyciągając go z łóżka. Ten wstał dalej zaskoczony. 
-To moje dormitorium - wybełkotał, gdy wróciło mu trochę trzeźwości. Widziałam gotującą się twarz Croucha. Wyrzucił Weasleya za drzwi bez większego szarpania i rzucił za nim sweter. Nawet nie dał mu czegokolwiek innego zrobić
-Nawet nie wiesz jak bardzo mam to w dupie - ryknął za nim i zatrzasnął drzwi. Szybko zamknął drzwi na klucz. Fred zaczął dobijać się i krzyczeć do drzwi. Wszystko zlało się z odgłosami z dołu. Ja dalej nie rozumiejąc co się właściwie dzieje zsunęłam się z łóżka. Crouch spojrzał na mnie i trochę ochłonął.
-Czego chcesz? - mruknęłam czując jak odchodzi ze mnie chęć życia. Ten wyciągnął coś z kieszeni i pokazał mi to. Widziałam moimi zawiasami napisane przeprosiny. 
-Czy ciebie już do końca pokurwiło? - wrzasnął i znalazł się nagle tak blisko mnie, że mógł chwycić mocno w garść moje ciało. Spojrzałam mu w oczy wyzywająco, ale gdzieś czaił się strach. Jeszcze nigdy tak na mnie nie naskakiwał. Nigdy nie krzyczał w ten sposób. Nie był tak cholernie zły.
-To tylko zwykła kartka - mruknęłam cicho nie rozumiejąc jego wzburzenia. W jego oczach widziałam tylko irytację i czyste zło.
-Nie wiedziałem, że jesteś taką kretynką - ryknął na mnie przyciskając mnie do ściany, która nagle wyrosła za moimi plecami. - Na jaką cholerę to wysyłałaś? - dodał jeszcze bardziej rozjuszonym głosem. Nie spuściłam z niego wzroku, mimo że głos zamarł mi w gardle i wydawało mi się w tamtym momencie, że na dobre. Nie wiedziałabym nawet co powiedzieć.
Bo tak podpowiadało mi sumienie? Bo gdyby nie ta kartka to moralny kac trzymałby mnie do teraz? Bo w głębi duszy nadal nie wierzyłam, że Blaise zabił człowieka? Bo czuję się odpowiedzialna za całe zło, które przydarzyło się tej rodzinie? Bo jestem cholernie głupia?
Ten dyszał ciężko nad moja głową. Widział przerażenie w moich oczach i głęboki żal do jego osoby. Położył dłoń na moim biodrze i przyłożył czoło do ściany za mną. Odetchnął głęboko będąc bardzo blisko mnie. Odsunął się i spojrzał na mnie. Całe zło z jego oczu jakby wyparowało.
-Możesz po prostu już tego nie robić? Nie robić innych głupich rzeczy? - spytał trochę zmęczonym głosem. Od czasu, gdy wyciągała go spod gruzów ściany w Korytarzu nie widziałam go tak bardzo zmarnowanego. Dopiero teraz to zauważyłam. Kiwnęłam twierdząco głową. Ten wyglądał jakby mu lekko ulżyło. Przejechał wierzchem dłoni po moim policzku. Chciał coś powiedzieć, coś ważnego. Rozpłynął się w czarnej mgle. Przymknęłam oczy i zsunęłam się po ścianie zaciskając powieki. Wyciągnęłam różdżkę i skierowałam w stronę drzwi.
-Alohomora - wybełkotałam, a zamek się otworzył. Do dormitorium wsunął się przerażony Fred. Podbiegł do mnie i objął moje ciało ramieniem. Uchyliłam powieki i znad jego ramienia zobaczyłam, że tamta dziewczyna z Pokoju Wspólnego przygląda się nam zza progu. - Ona wie kto tu był? - spytałam cichutko i odsunęłam Weasleya ode mnie. Ten spojrzał w stronę drzwi. Wstał i szybko podszedł do nich.
-Co się dzieje? - wybełkotała dziewczyna. Ja tylko wstałam z podłogi i ruszyłam do łazienki. Usiadłam na podłodze w jej kącie. Najgorsze było to, że było mi przykro nie z powodu, że Barty na mnie krzyczał i wyzywał od głupich, tylko dlatego, że był tak strasznie zmęczony. Że już nic mu się kompletnie nie chciało. Czyżby udało mi się nawet Śmierciożercę zniszczyć? Czy to znaczy, że potrafię zniszczyć każdego?
Drzwi do dormitorium się zamknęły, a do łazienki wszedł Fred. Usiadł naprzeciwko mnie i położył mi dłonie na udach. Spojrzał w moje oczy.
-Nic nie wie - powiedział cicho. Pierwszy raz od tak dawna jego wzrok wypełniał ból, a nie miłość. Zmarszczyłam lekko brwi. Odsunęłam się od ściany i nachyliłam nad nim kładąc swoje dłonie na jego.
-Co zrobiłeś? - spytałam cicho. Ten spuścił głowę na moment na nasze dłonie.
-Crouch wyrzucił mnie z dormitorium, gdy ona już tam stała. Nie widziała go wcześniej, dopiero kiedy rzucił mi sweter go zauważyła. Widziałem czyste przerażenie na jej twarzy - mruknął cicho i spojrzał na mnie. Zagryzłam lekko wargę marszcząc delikatnie brwi. - Starałem się dostać do dormitorium, ale ona panikowała. Nie wiedziałem co robić - zaciął się lekko i westchnął głęboko. Wiedziałam co chciał powiedzieć. Położyłam dłonie na jego policzkach. Ten spojrzał na mnie. Drugi raz widziałam zmęczenie na czyjejś twarzy dzisiaj. Za każdym razem to była moja wina. Za każdym razem to ja musiałam coś spieprzyć, żeby zobaczyć ten wzrok - pośrednio czy bezpośrednio.
-Nie chciałem.
-Wiem Freddie - wybełkotałam cichutko patrząc mu w oczy. Delikatnie dotknęłam jego warg swoimi i odsunęłam się. - Przepraszam, że zepsułam ci jeden z najlepszych dni w życiu - dodałam szeptem. Ten przymknął oczy i odetchnął głęboko. Gdy uchylił powieki znowu ujrzałam miłość w jego oczach.
-Trzeba się położyć spać, to był zbyt długi dzień - wybełkotał patrząc na mnie. Kiwnęłam twierdząco głową i wstałam z podłogi. Ten wstał tuż po mnie. Poszliśmy spokojniej do łóżka. Wsunęłam się pod kołdrę, a on tuż za mną. Położyłam głowę na jego ramieniu. Dosyć szybko usłyszałam jego spokojny oddech. Spał. Wiedziałam, że jestem koszmarnym człowiekiem, ale nigdy nie przypuszczałam, że aż tak. Wysunęłam się z jego ramion i narzuciłam pierwszą lepszą koszulę na siebie. Nie przejmowałam się nawet zapinaniem guzików. Zeszłam na dół do Pokoju Wspólnego. Impreza powoli umierała śmiercią alkoholową. Podeszłam do jakiegoś stołu i nalałam do plastikowego kubka Ognistej. Rozejrzałam się po jeszcze żywych ludziach i nie znajdując żadnego godnego kompana usiadłam sama przed kominkiem po turecku.
Uniosłam kubek do ust i upiłam łyka trunku. Przytuliłam kolana do klatki piersiowej i poczułam dłoń na swoim ramieniu.
-Nie mam ochotę na żadną rozmowę - powiedziałam spokojnym tonem, ale postać się tym nie zraziła i usiadła obok mnie. Postawiła kubek z alkoholem obok mojego.
-Możemy pomilczeć - stwierdził niebieskooki chłopak. Spojrzałam na niego. Dawno go nie widziałam. Opuchlizna pod okiem wydawała się dawno zniknąć. Dalej był tym bladym chłopakiem, który kiedyś przyznał mi się wprost, że obserwuje ludzi. Uśmiechnęłam się blado z wdzięcznością i znowu spojrzałam na kominek. Żadne z nas nie odezwało się przez następną godzinę. Czasami tylko dotykaliśmy swoimi kubkami drugiego kubka, żeby wznieść niewerbalny toast. Zdarzało się, że któreś z nas dolewało alkoholu drugiemu, gdy się skończył w kubku.
-Jesteś bardzo w porządku człowiekiem - stwierdziłam w końcu szeptem, gdyż zapadła tak wielka cisza w Pokoju Wspólnym, że miałam wrażenie, że każdy głośniejszy dźwięk zburzy ten spokój. Ten spuścił głowę na moment i spojrzał na mnie ponownie.
-Zdecydowanie nie. Chodzenie za ludźmi i wkraczanie w ich życie, wtedy kiedy wszystko się wali nie jest dobrym sposobem na pozyskiwanie znajomych - stwierdził spokojnie. Zmarszczyłam lekko brwi nie mając pojęcia o czym on mówi. - Jeszcze w pociągu do Hogwartu słyszałem jak rozmawiasz o swoim opiekunie z tym czarnym Ślizgonem. Stwierdziłem, że to dosyć ciekawa historia skoro nie wiesz jak pojawiłaś się w pociągu. Zacząłem pisać do mojego brata pracującego w Ministerstwie, żeby mi przybliżył sprawę. Oni nie wiedzieli o co chodzi. Zaczęli szukać informacji, dlatego w końcu wysłali ci to zaproszenie na rozprawę. To była moja wina - dodał, a ja po prostu nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Siedziałam tam jak wryta w ziemię i tylko przypatrywałam się zmieszaniu na jego twarzy. To przez niego zwątpiłam w Kroto pierwszy raz w życiu. To dzięki niemu dostaję co chwilę od Bartyego, bo sobie usrał, że robię coś nie tak.
-Po co? - udało mi się wyartykułować. Ten wzruszył lekko ramionami. Już nie wiedziałam co myśleć.
-Chciałem się czegoś dowiedzieć, może pomóc - wybełkotał niepewnie. Spojrzałam na niego zmęczonym wzrokiem. Kiwnęłam głową.
-Nie rób tego więcej - stwierdziłam spokojnie i wstałam z kubkiem z alkoholem z miejsca. Dopiłam Ognistą i idąc na górę do Freda postawiłam kubek na jednym ze stolików. Weszłam do dormitorium chłopaków i wsunęłam się pod kołdrę. Miałam tylko nadzieję, że jakoś uda mi się zasnąć. To było jedyne czego teraz chciałam i potrzebowałam.
Dawno tak strasznie nie pragnęłam snu.
~~~
Trochę mi zajął ten rozdział, ale nie miałam zbytniej koncepcji na niego. Jednak mimo to cos się wyjaśnia w nim, z czego jestem dość zadowolona. Także no, zapraszam do komentowania i pozdrawiam. 

1 komentarz:

  1. Ojeeeeeeeej
    Przeczytałam ten rozdział jednym tchem. Niesamowity.
    To jak opisałaś złość Croucha... Czułam dosłownie jakby stał przede mną i krzyczał na mnie zamiast na Ley. I to jak się uspokoił, jak nie wyrządził jej żadnej szkody jak on to ma w zwyczaju... To było.. ładne c:
    Troska Freda jak zwykle powalająca ♥
    A o tym chłopaczku to już zapomniałam xD Ale to co powiedział wbiło mnie w fotel. TO ON ZA TYM WSZYSTKIM STOI!? Gosh właśnie uświadomiłam sobie jak wielką lawinę spowodował tym jednym czynem. Jak wiele się wydarzyło przez niego.. woah
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział c:
    Kocham i pozdrawiam cieplutko,
    T

    OdpowiedzUsuń