sobota, 19 sierpnia 2017

Rozdział czterdziesty trzeci

Moja głowa opierała się o nagą klatkę piersiową Freda. Spojrzałam spokojnie w górę i pocałowałam delikatnie jego brodę. Brzuch zaczął się trząść od jego śmiechu.
-Tak idziesz spać? - spytał rozbawiony Weasley. Westchnęłam lekko i oparłam się na swoich rękach, by go widzieć. - Coś się stało? - dodał trochę zaniepokojony. Pokiwałam twierdząco głową.
-Słyszałeś o Bartemiuszu Crouch Juniorze? - mruknęłam cicho i usiadłam koło Freda. Starałam się utrzymywać z nim kontakt wzrokowy.
-Kto go nie zna? - mruknął cicho i pokiwał lekko głową i podniósł się lekko na poduszkach.
-Wiesz, że Blaise jest Śmierciożercą. Ostatnio przyszli do niego inni sprawdzić jak mu idzie. Dać kilka rad. Było rodzeństwo Carrow i Crouch. Obiad przebiegł dość spokojnie, jednak wzrok Juniora cały czas był skupiony na mnie - mówiłam spokojnie, ale spojrzałam w bok. - Zaczął nazywać mnie kochaniem - dodałam ciszej i wzdrygnęłam się lekko. Odetchnęłam głęboko i ponownie spojrzałam na Freda. - Jeszcze u Blaise zachowywał się dość przyzwoicie. Potem wyszli. Wieczorem tego samego dnia poszłam do baru. Często tam z Zabinim chodziliśmy, jednak on miał wtedy spotkanie z Davidem, więc poszłam sama. No i się zaczęło. Wpadli Śmierciożercy, zaczęli miotać zaklęciami na prawo i lewo. Weszłam pod stolik. Do mnie doszedł jeszcze jakiś kretyn, który nie potrafił się zachowywać cicho. Gdy Śmierciożercy stali koło stołu ten zaczął się wydzierać. Jeden z nich spojrzał pod stół. Wyciągnął do mnie dłoń. Wstałam. Zaczął mnie prowadzić na zewnątrz. To był Crouch. Zawieźli mnie do domu... Mojego starego domu - dodałam ciszej i westchnęłam ciężko. - Nie byłam gotowa na te odwiedziny. Wszystko kojarzyło mi się z Kroto. Tak bardzo nie chciałam tam w tym momencie być. Nie z Crouchem. Potem mnie odwieźli do Zabiniego. Junior mnie pocałował, ale musiał zrobić mi przy tym prawie krzywdę. Musiał pokazać, że to on tutaj ma władzę - skończyłam i wstałam z łóżka. Podeszłam do okna. - Teraz jestem prawie pewna, że będzie mnie nękał. Ale tylko mnie. Nikogo innego. Nikogo przeze mnie nie dam mu skrzywdzić - wybełkotałam cicho patrząc w okno. Księżyc świecił bardzo mocno i tworzył idealny obraz mroczności i tajemniczości.
-Czyli nic mu nie mówiłaś o mnie? - spytał cichutko. Spojrzałam kątem oka na niego.
-On nie ma litości. Jest prawdziwym Śmierciożercą. Nie obchodzi go zdecydowanie nikt. Zabije bez skrupułów. Wolałam nic nie mówić - odparłam cicho i odwróciłam się do Freda przodem. Oparłam się o parapet. Ten pokiwał lekko głową. Przetarł twarz dłońmi i poklepał miejsce obok niego na łóżku. Podeszłam tam i położyłam się obok. - Nie jesteś na mnie zły? - spytałam niepewnie.
-Nie jestem zły. Trochę zawiedziony, ale nie zły. Mimo to cieszę się, że jesteś cała i że nie skrzywdził cię bardziej - odparł cicho i uśmiechnął się do mnie delikatnie. Czym ja sobie na niego zasłużyłam? Dlaczego tak zły człowiek jak ja trafił na tak cudownego jak on? Pogładziłam go po policzku delikatnie i położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Ten objął mnie ramieniem i zaczął gładzić nagie plecy. Fred przykrył mnie lekko kołdrą, a do pokoju wpadł Ron z całującą go Hermioną. Weasley średnio zwracał na nas uwagę. Byli trochę nietrzeźwi. Fred chrząknął głośno. Dopiero wtedy Ron zamarł i odwrócił głowę ku nam. Uśmiechnęłam się lekko.
-Przepraszam, myślałem, że ten pokój jest pusty - powiedział zażenowany Ron. Fred objął mnie w pasie i przytulił swoją twarz do moich pleców. Czułam jak jego ciało się trzęsie za mną. Nie mógł powstrzymać śmiechu.
-Nie dzisiaj - odparłam wesoło, a Fred prychnął śmiechem w moje plecy. Granger od razu wytrzeźwiała w momencie i zaczęła ciągnąć Rona w stronę drzwi. Twarz Rona była koloru jego włosów. Po chwili zniknęli w nich, a ja spojrzałam na Freda. Wybuchnęliśmy strasznym śmiechem.
-Widziałaś jego minę? - spytał rozbawiony Weasley. Pokiwałam wesoło głową.
-Pierwszy raz widziałam zażenowaną Granger - odparłam wesoło. Położyłam się w łóżku, a Weasley objął mnie ramieniem. Pocałował moje czoło. Zamknęłam oczy. Ten przykrył mnie szczelnie i zgasił zaklęciem światło.
-Śpij dobrze - usłyszałam tylko i zasnęłam. Obudziło mnie słońce wchodzące przez okno do pokoju. Mimo zimy było dosyć ciepło w środku. Odwróciłam się, ale nie było w łóżku nikogo poza mną. Wstałam z niego i zaczęłam nakładać na siebie ubrania. Związałam włosy i ruszyłam po schodach na dół. W kuchni był lekki hałas. Trochę śmiechu. Stanęłam w progu. Przy stole siedziała większość rodziny Weasleyów. Fred coś jadł z jednego talerza. Koło niego stał drugi, pełny jedzenia talerz. Arthura nie było przy stole, tak samo jak Molly. Skrzyżowałam swój wzrok z Ronem. Ten w momencie stał się różowy na twarzy. Zaśmiałam się lekko pod nosem.
-Dzień dobry - powiedziałam wesoło i usiadłam między Fredem, a Granger. Ten spojrzał na mnie i pocałował mnie w skroń. Podsunął mi ten pełny talerz pod nos.
-Miałem ci przynieść do łóżka - mruknął z uśmiechem. Ujęłam tosta i ugryzłam go spokojnie.
-Po śniadaniu będę się zbierać do domu. Muszę zebrać rzeczy do szkoły, do końca tam posprzątać - powiedziałam cicho. Ten spojrzał na mnie.
-U Zabiniego będziesz sprzątać? - spytał mocno zdziwiony. Westchnęłam lekko.
-Od jakiegoś czasu śpię w swoim domu. Może nie jest to najbezpieczniejsze, jednak czuję się tam bardzo dobrze. Teraz jestem trochę bardziej samowystarczalna. Kroto zostawił mi dużo pieniędzy, dom, samochód i wszystko co potrzebne. Nie boję się sama spać w tym domu. To nadal jest mój dom - odparłam patrząc mu w oczy. Ten pokiwał lekko głową.
-Nie potrzebujesz tam pomocy? - spytał cicho i położył dłoń na moim udzie. Pogładził je lekko. - Dlaczego nie mieszkasz u Zabiniego? - dodał trochę bardziej zdziwionym głosem.
-Tak wyszło, ale nie, nie potrzebuję pomocy. Jednak jeśli chcesz przyjść to zapraszam - powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie. Ten zaśmiał się lekko. Dojadłam śniadanie. Ruszyłam spokojnie na górę upajając się zażenowanym wzrokiem Granger. Nie chciała nawet próbować łapać ze mną kontaktu wzrokowego ze mną. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego ja nie mam takiego odruchu. Dlaczego leżąc prawie naga w łóżku z Fredem nie rumienię się kiedy ktoś wejdzie mi do pokoju? Dlaczego jestem tak niesamowicie normalna wtedy? Potrafię nadal żartować i poważnie rozmawiać. Czuję się bardzo pewnie w jego towarzystwie. Jeszcze z progu pożegnałam się z ludźmi. Weszłam znowu do pokoju na samej górze.
-Odprowadzić cię? - spytał Fred wchodząc za mną  do pokoju. Przeczesałam dłonią włosy.
-Jeśli chcesz. Pokażę ci mój dom - powiedziałam z uśmiechem. Ten odwzajemnił go i złapał mnie za rękę. Po chwili byliśmy w moim domu. Konkretniej w korytarzu, który jeszcze niedawno świecił wielką dziurą w suficie. - Może nie jest to specjalnie rodzinny dom, to jednak tutaj rozgrywała się największa część mojego życia - mruknęłam i zaczęłam go oprowadzać. Niewiele mówiłam, jednak na ścianach wisiało dużo zdjęć. Większość przedstawiała mnie albo mnie i Kroto. Fred zatrzymywał się przy niektórych.
Nadeszła chwila, żeby wprowadzić go do mojego pokoju. Weszłam powoli uchylając drzwi. Łóżko było ładnie złożone. Tylko kilka ubrań na krześle mówiło, że ktoś tu mieszka. Usiadłam na swoim łóżku, a Weasley zaczął się rozglądać. Na szafce nocnej leżał papier adopcyjny i ułożona w kostkę czarna koszulka Kroto.
-Masz tu bardzo ładnie - powiedział z uśmiechem rudzielec i usiadł koło mnie. - I nie masz racji. Może nie jest to taki typowy dom, gdzie wszystkie powierzchnie zajmują zdjęcia, pamiątki i inne sentymentalne rzeczy to tutaj od razu czujesz bijącą radość. Taką dobrą energię wydobywającą się ze ścian - dodał nadal kręcąc głową i rozglądając się. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
Spędziłam tutaj tak wiele niesamowitych chwil. Mimo wszystkiego co mógł prawdopodobnie zrobić Kroto. Te całe domniemane wykręty z moim porwaniem, to jednak nadal było to najszczęśliwsze miejsce jakie potrafiłam sobie wyobrazić. Zawsze pojawiało się w mojej wyobraźni przy zamienianiu boginów w mało straszne rzeczy.
-Znalazłam coś co może mi pomóc w pokazaniu, że Kroto jednak nie był taki jak mi go pokazali w Ministerstwie - mruknęłam i podałam mu papier. Ten ujął go w dłonie. Zaczął go czytać. Ja zebrałam ubrania z krzesła i poukładałam je w szafie.
-Pójdziemy jutro do Ministerstwa z tym? Czy może lepiej najpierw znaleźć ludzi, którzy to też widzieli i zgadzali się na adopcję? Sędziego czy tą panią co się na końcu podpisywała koło Kroto i twojej mamy - powiedział poważnym głosem i oddał mi papier. Wzruszyłam lekko ramionami. Nie chciałam się kompletnie w to mieszać. Nie zmienię zdania o Kroto w żadnym wypadku. Poza tym narazie dowody są po jego stronie, tylko te zdjęcia pokazują inaczej.
-Możemy poszukać tych ludzi, ale mamy niewiele czasu. Możemy wysyłać do nich sowy z Hogwartu - mruknęłam, a ten tylko pokiwał głową. Chciałam zobaczyć co z tego wyniknie. Może jednak uda mi się oczyścić dobre imię Kroto?
~~~
Trochę mi zeszło z rozdziałem, ale wracam. Pozdrawiam i zapraszam do komentowania.

1 komentarz:

  1. Ten spokój Freda, gdy się dowiedział. Na wagę złota c: Wspaniale pokazał, że mimo wszystko będzie wspierał Riley ♥
    Hahaha wiedziałam, że nie przepuścisz okazji, by z taką satysfakcją napawać się tym zażenowaniem Granger xD
    Samowystarczalna Hart. Pff plz xd :*
    Ładny rozdział. Taki spokojny. Niemal jak cisza przed burzą :o
    Pisz szybciej bo chcę się dowiedzieć jak to naprawdę było z tym Kroto!
    Pozdrawiam i życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń