niedziela, 16 kwietnia 2017

Rozdział dwudziesty czwarty

Spojrzałam na Freda z wysokości głowy na jego kolanach. Chyba zasnął oparty o ścianę. Zamknęłam książkę i położyłam ją na stoliku nocnym. Wstałam z jego kolan i położyłam go na łóżku spokojnie. Ten coś mruknął pod nosem i zasnął ponownie. Pogładziłam go po głowie lekko. Usiadłam na skraju łóżka i przeciągnęłam się lekko. Muszę to wszystko powiedzieć Blaise'owi jeszcze przed kolacją. Wyszłam z dormitorium i ruszyłam z uśmiechem na ustach do Ślizgonów. Kątem oka w Pokoju Wspólnym Gryffonów zauważyłam George'a. Nie chciałam jednak z nim rozmawiać, przynajmniej jeszcze nie, wiec szybko przemknęłam przez Pokój Wspólny. Stanęłam pod kamiennym wejściem do Ślizgonów i wybełkotałam hasło. Wrota się uchyliły, a ja weszłam po schodach do dormitorium numer 5. Zapukałam, aby dać użytkownikom szansę na odsunięcie się od siebie. Wsunęłam głowę w futrynę. Na łóżku siedział Zabini, był sam w dormitorium.
-Można? - spytałam, a ten uniósł wzrok na mnie i uśmiechnął się.
-Oczywiście - odparł i wstał z łóżka. Wsunęłam się do środka i zamknęłam za sobą drzwi.
-Co tam u ciebie? Jakieś nowe wieści o życiu szkoły? - spytałam w miarę wesoło i usiadłam na łóżku. Ten spojrzał na mnie lekko zdziwiony.
-O co ci chodzi Ley? - odparł cicho. Ujął moją dłoń i pogładził ją lekko.
-Voldemort ma siostrę i ona chodzi do Hogwartu - mruknęłam wlepiając wzrok w okno. - Wiedziałeś, prawda? - dodałam ciszej. Spojrzałam na niego. Zabini przytaknął kiwnięciem głowy.
-Nie chciałem ci mówić. Nawet nie wiem kto to, nigdy nie zabierali mnie na spotkania, na których była - odparł cicho. Puściłam jego dłoń i wstałam z łóżka. Podeszłam do okna i otworzyłam je. Odetchnęłam świeżym powietrzem.
-Rozumiem, że chciałeś mnie chronić czy cokolwiek tam sobie myślałeś, ale jestem warta tej informacji. Nie szukania jej po bibliotekach. Nie wiem dlaczego nie chciałeś mi powiedzieć. Wiesz coś więcej, niż ja? - spytałam cicho. Znowu zapadła cisza.
-Hart, ponoć twój prawdziwy ojciec jest Śmierciożercą - wyszeptał tak cicho, jakby nie chciał bym go usłyszała. Zwróciłam wzrok na niego.
-Nie widzę związku - wyszeptałam. Nie chciałam go widzieć. Nie byłam na to gotowa.
-Riley, nie ważne co mówisz, chciałabyś go zobaczyć. Kroto ci nie pozwolił, kazał ci się trzymać od niego z daleka. Znam cię trochę i wiem, że gdybyś wiedziała kim ona jest, to z łatwością doszłabyś kim jest on - powiedział patrząc mi w oczy. Westchnęłam lekko.
-Masz rację - mruknęłam cicho i znowu spojrzałam na okno. Za dobrze mnie znał. Wiedział, że mimo starań byłabym zdolna do głupich i nieprzemyślanych rzeczy. Jeśli chodzi o rodzinę to zawsze byłam porywcza. Dlatego Kroto to moja największa słabość. A miałam spore przekonanie, że to Śmierciożercy za tym wszystkim siedzieli. Za jego śmiercią. Przetarłam dłońmi twarz. Zabini podszedł do mnie i przytulił mnie delikatnie. Położyłam głowę na jego ramieniu. - Przepraszam - dodałam jeszcze ciszej. Ten prychnął delikatnie i pogładził mnie po plecach.
-Nie masz za co, to z miłości - dodał i spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie do niego.
-David musi mieć z tobą dobrze - powiedziałam i odsunęłam się od niego. Ten zaczął się śmiać.
-Mam nadzieję, że on też tak uważa - odparł wesoło i usiadł na swoim łóżku. - W sumie zaraz przyjdzie, chcesz z nami posiedzieć? - spytał radośnie. On naprawdę nie chciał mnie wyrzucać.
-Nie będę wam przeszkadzać - powiedziałam całując go w nos i ruszyłam do wyjścia. - Już nie będę dociekać kto to jest - dodałam, ten pokiwał wesoło głową, a ja wyszłam. Przeszłam przez Pokój Wspólny witając się z Rebekah. Czemu wszyscy Ślizgoni nie mogą być tacy jak ona?
Potruchtałam do swojego Pokoju Wspólnego. Na fotelach nie siedział nikt. Pusty Pokój. Wdrapałam się po schodach do dormitorium. Znowu napotkałam lekko zakłopotany wzrok Patil, obojętny Brown i zły Granger.
-Fred, wstawaj - powiedziałam rozbawiona do chłopaka na moim łóżku. Ten tylko coś mruknął pod nosem i przewrócił się na drugi bok. Pokiwałam z politowaniem głową i usiadłam koło niego. - Weasley, trzeba wstawać. Nie twoje dormitorium - dodałam ciszej nachylając się nad jego uchem. Ten uchylił powieki.
-Znowu wypiłem za dużo i gdzieś wylądowałem? - spytał cicho przecierając oczy kłykciami.
-Tym razem wylądowałeś w innym dormitorium na trzeźwo - odparłam i wstałam z łóżka. Ten uśmiechnął się delikatnie w moją stronę. Zwrócił wzrok na dziewczyny.
-Przepraszam - powiedział z rozbrajającym uśmiechem i wstał z mojego łóżka. Brown oduśmiechnęła się do niego, a Patil lekko zaróżowiała. Tylko Granger nadal była zła na cały świat. - Minęła mnie kolacja? - spytał znowu zwracając wzrok na mnie. Zaprzeczyłam ruchem głowy. - To co my tu jeszcze robimy? - dodał udając zaskoczenie. Zaśmiałam się i ruszyłam w stronę drzwi rozbawiona. Ten poszedł za mną równie wesoły.
-Często zasypiasz u mnie - powiedziałam z uśmiechem schodząc po schodach.
 -Masz po prostu wygodne łóżko - odparł rozbawiony. Pokręciłam głową z politowaniem, po czym się zaśmiałam.
-Masz równie wygodne łóżko - stwierdziłam patrząc na niego przez ramię. Ten uśmiechnął się lekko. Wyszliśmy z Pokoju Wspólnego. Potruchtaliśmy ku Wielkiej Sali.
-Dawno nie byliśmy w Korytarzu - mruknął trochę ciszej. Zwolniłam kroku.
-Nie wywołuj wilka z lasu - mruknęłam schodząc w dół. - Znowu coś się stanie, tym razem bym sobie tego nie wybaczyła - dodałam i spojrzałam przed siebie daleko.
-Nie musisz się mną aż tak przejmować, nie ma powodu - odparł spokojnym głosem chłopak. Ja tylko pokiwałam głową.
-Ty byś zrobił to samo, nawet jakbym powiedziała ci, żebyś się nie przejmował - odparłam wchodząc na Wielką Salę. W rozmowie zapadła lekka cisza.
-To prawda - przyznał Weasley, a ja uśmiechnęłam się delikatnie.
-Więc nie wymagaj ode mnie czegoś czego sam byś na moim miejscu się nie słuchał - powiedziałam z uśmiechem i usiadłam przy stole. Ten usiadł koło mnie.
-Zbyt dobrze mnie znasz - mruknął i zaśmiał się wesoło. Nałożyłam na talerz z dwa tosty.
-Może nie aż tak, ale trochę cię znam. Zawsze z dobrej strony - powiedziałam i ugryzłam tosta patrząc na niego. Ten uśmiechnął się lekko.
-Jeszcze nie widziałaś tych złych, może się od razu nie zrazisz - odparł i upił soku dyniowego.
-Skoro ty jeszcze ze mną rozmawiasz to ja przy tobie na pewno zostanę. To ja tu jestem strasznym człowiekiem z chujową przeszłością, schizami i popierdoleniem psychicznym - mruknęłam, a ten pokiwał z politowaniem głową.
-Nie mów tak - powiedział spokojnie, a ja zaśmiałam się przełykając tosta.
-Wiem, wiem, ale przestańmy o mnie gadać - poprosiłam wesoło. Od strony stołu Krukońskiego poniósł się wielki pisk. Szybko zwróciłam tam swoją głowę. Jakaś dziewczyna, prawdopodobnie z 4 roku, zazwyczaj z twarzą, piszczała zobaczywszy czarny cień poruszający się po ziemi. W ułamku sekundy dziewczyna odzyskała twarz, ale utraciła wiarygodność wśród kolegów. Nie chciałam nic mówić. Bez tego uchodziłam za bardzo dziwną istotę.
-Na co ona tak krzyczała? - spytał spokojnie Weasley.
-Jakiś cień przemknął po podłodze. Zabrał jej na ułamek sekundy twarz - mruknęłam dojadając tosta. Popiłam sokiem dyniowym.
-To był jakiś okropny cień? - mruknął Fred w odpowiedzi. Niezbyt się przejął brakiem twarzy.
-Duży, szybki i czarny. Tyle widziałam - powiedziałam spokojnie, a ten pokiwał spokojnie głową.
Dziewczynę z sali wyprowadzał Flitchwick. Krukonka dygotała z przerażenia, a na mównicę wszedł Albus, NAJBARDZIEJ SZANOWANY CZŁOWIEK W HOGWARCIE, Dumbledore, a zaraz za nim jego długa broda.
-Moi drodzy,przepraszam za zamieszanie, nie macie się czym martwić, nic złego się nie dzieje - powiedział spokojnym, starczym głosem Albus. Nawet nie zwróciłam na niego uwagi. Dopiłam sok i spojrzałam na zapatrzonego w dyrektora Weasleya. Westchnęłam lekko.
-Idę do dormitorium - mruknęłam, a ten spojrzał na mnie spokojnie.
-Iść z tobą? - spytał, a ja wzruszyłam lekko ramionami.
-Jak chcesz - odparłam, a ten wstał. Razem poszliśmy w stronę Gryffonów. Szliśmy w ciszy, spokojnie. Jego dłoń delikatnie dotknęła mojej. Splotłam swoją dłoń z jego. Czemu było to dla mnie takie normalne? Tak wyciszające?
-Hart? - mruknął cichutko Weasley. Mruknęłam coś pod nosem. - Od momentu, w którym wyciągnąłem cię z tamtego pociągu... Jakoś tak... - mówił spokojnym, trochę zacinającym się głosem. Zaczęło mi się robić gorąco. Spojrzałam przed siebie, szybko za siebie.
Czerwone kamienie w oddali aż paliły od samego patrzenia. Powoli stapiało mi podeszwy trampków.
-Fred - wybełkotałam cichutko i spojrzałam na niego. Ten zatrzymał się na moment. Nachylił lekko nade mną. - Weasley, jesteśmy w Korytarzu - wyszeptałam przerażona. Ten szybko spoważniał, rozglądnął się. Miałam rację.
~~~
Ten rozdział jest tak konkretnie o niczym. Naprawdę nie miałam na niego prawie żadnego pomysłu. Wszystko wyszło jakoś z dupy. Nie jestem jego największą fanką.
Ale nadal byłabym wdzięczna o wyrażanie swoich opinii w komentarzach, pozdrawiam.

1 komentarz:

  1. W końcu c:
    Blaise jest tak kochanym człowiekiem. Cieszę się, że chroni Riley jak może i zawsze przy niej jest. To urocze :3
    Aaaaj pierwszy raz nie podobało mi się pojawienie się korytarza ;-; To byłoby takie cudowne ;-; Fred! Cholera jasna, do rzeczy XD
    Kochanie, i takie rozdziały są potrzebne c: żeby wprowadzić parę wątków, skończyć inne czy je rozwinąć. I tak duzo się działo :o
    Pisz częściej prawie staruchu! :D
    Btw już mowię WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO KOCHANIE ☺️❤
    Pozdrawiam cieplutko,
    ~T

    OdpowiedzUsuń