wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział szósty

Ruszyłam do pokoju wspólnego, by tylko położyć się w swoim łóżku i spać, aż do rana. Niestety chęć przeczytania jakiejś mugolskiej książki mnie przemogła i skierowałam swe kroki do biblioteki. Może mnie tam nie zabiją. Może.
-Dzień dobry - powiedziałam z lekkim uśmiechem patrząc przez chwilę na bibliotekarkę i ruszyłam do mojego ulubionego działu, czyli książki fantazy pełne opowieści o satyrach, bogach, aniołach, magikach, smokach. Chyba najbardziej lubiłam czytać o paskudnych satyrach, lubiłam ich sposób zabijania ofiar. Każde morderstwo wykonane w inny, zmyślny i piękny sposób. Czasem mężczyzna przywiązany do drzewa własnymi jelitami lub kobieta zgwałcona najzwyklejszym wieszakiem na ubrania. To okrutne, ale jakże ładne.
-Uważaj jak łazisz - burknęła jakaś blondynka, w którą weszłam. Rozrzuciła kilka książek wokół siebie i spojrzała na mnie spod byka. - Pozbieraj to - dodała urażona. Zaczęłam się śmiać.
-Jeszcze czego - powiedziałam rozbawiona i otarłam symboliczne łzy śmiechu. Ta spojrzała na mnie zdziwiona i uśmiechnęła się ledwo zauważalnie. Oduśmiechnęłam się wesoło i kiwając głową z politowaniem weszłam między moje ulubione książki. Znaczy się weszłabym, gdyby nie ta dziewczyna.
-Stój - mruknęła łypiąc na mnie oczami już z większym wyszczerzem na twarzy. Jej brązowe oczy patrzyły na mnie radośnie, a dłoń wysunęła się ku mnie. - Jestem Rebekah Bell, a ty? - spytała uprzejmie. Ujęłam jej dłoń i potrząsnęłam nią lekko.
-Riley Hart, tutejszy psychopata - przedstawiłam się poważnym tonem, po czym uśmiechnęłam się tajemniczo. - Jesteś tu nowa? - dodałam już spokojniej. Chyba nawet uśmiechało się jej mnie poznać. To było dosyć miłe. Przynajmniej takie sprawiała wrażenie, bo jeszcze nie uciekła i nie dała mi w ryj za niepozbieranie książek.
-Owszem, nie lubię Hogwartu. Koledzy brata i sam zainteresowany kazali mi tu przyjechać - odparła i lekko posmutniała, ale szybko wróciła do wcześniejszego głupkowatego wyrazu twarzy. Tak, była dziwnym, ale przyzwoitym człowiekiem. To taki pierwszy egzemplarz. No, może trzeci, ale Blaise'a i Zoe nie liczę.
-Ja nie miałam wyboru, mój opiekun zapisał mnie tu w wieku 11 lat twierdząc, że ma mnie serdecznie dość i żebym, jakby to ładnie ująć, spierdalała. Był kochanym człowiekiem - stwierdziłam z uśmiechem, a ta spojrzała na mnie jakby lekko zdziwiona. Przez chwilę się nie odzywała, po czym otworzyła usta.
-Opiekun nie żyje? - spytała, chyba bardziej, żeby się upewnić, niż dowiedzieć. Tylko pokiwałam ładnie głową. - Mój brat również - stwierdziła z delikatnym żalem w głosie, po czym szybko się zreflektowała. - Chyba za dużo powiedziałam - mruknęła cicho i ujmując tylko kilka kartek i dwie książki szybko wyszła z biblioteki. Patrzyłam za nią trochę zmieszana, po czym niepewnie wróciłam do swoich książek nawet nie patrząc na to co zostawiła. Wybrałam dwie książki, jedną z satyrem na okładce, drugą z długowłosym blondynem podpalającym papierosa. Pokazałam je ładnie bibliotekarce, a ona szybko to zanotowała.
-Długo wybierasz książki - poskarżyła się lekko patrząc na zegarek, który wskazywał, że od jakichś dobrych kilkunastu minut powinna zamknąć pomieszczenie.
-Przepraszam - powiedziałam skwapliwie, ale uprzejmie. Ta tylko pokiwała głową z lekkim politowaniem, a ja wyszłam z dwoma nabytkami. Poczytam Hermionie przez sen książkę o satyrach, podobno ładny horror. Sny Granger to ocenią, mam nadzieję, że będzie się budzić każdej nocy patrząc czy w nogach łóżka akurat nie przesiaduje mężczyzna w masce z rogami lub ja. Proszę, chcę mieć coś od życia, coś małego. Strach mugolki. Weszłam do pokoju wspólnego i spojrzałam na zapalony kominek. Przy nim siedział Neville i coś bazgrał po pergaminie. Postanowiłam mu nie przeszkadzać i szybko wspięłam się po schodach, po czym runęłam na swoje łóżko w pokoju. Nie przysłuchując się kolejnej rozmowie Brown i Patil zasnęłam nadzwyczaj spokojnie jak na mnie. Obudziłam się za dwadzieścia śniadanie. O dziwo panie z pokoju nadal spały. Zwlekłam się z łóżka i przebierając się przypadkiem walnęłam tyłkiem o podłogę. Zaczęłam zwijać się z bólu, ale moje współlokatorki średnio mi współczuły, gdyż bełkotały, iż mnie nienawidzą i to karygodne budzić je o tak wczesnej porze w sobotę.
-Powinnaś się wstydzić - mruknęła panna Granger przecierając oczy, gdy już usiadła w łóżku. Przeczesała dłonią włosy.
-Więc prawie mi przykro, że was tak haniebnie obudziłam - mruknęłam zgryźliwie, co ona odebrała jako nieudany atak i zaśmiała się głupkowato.
-Powinno - burknęła uspokajając śmiech, tylko wzruszyłam ramionami. Granger niby przypadkiem rzuciła we mnie koszulką. Spojrzałam na nią zirytowana.
-Znowu się podkładasz, a potem drzesz się na mnie, że cię obrażam - mruknęłam powoli tracąc cierpliwość. Ta powtórzyła mój gest i również wzruszyła ramionami. - Jesteś głupią szlamą - wycedziłam przez zęby patrząc ze złością na Granger, a w dormitorium zapadła cisza. Ta wstała z łóżka i wymierzyła we mnie palcem wyraźnie zła.
-A ty jesteś... - urwała, gdyż jej po prostu przerwałam zirytowanym i zdenerwowanym głosem.
-No, kim znowu jestem? Mordercą? Socjopatą? Suką? Nie, wcale nie. Jestem zwykłym kłamcą. Tak mało osób w ogóle orientuje się skąd na moim ciele są te pieprzone blizny. Prawie nikt jednak nie wie, że pojawiają się po tym jak zobaczę czyjąś śmierć. Nie raz każda z was mi się ukazała. Nie raz widziałam wasze wnętrzności walające się pod moimi nogami. A wiesz co było najgorsze? Nie to, że widziałam waszą wyimaginowaną śmierć. Na to gwiżdżę. O wiele bardziej uderzył mnie moment kiedy kazali mi oglądać jak gwałcą, odcinają kończyny, części ciała, bezczeszczą mojego opiekuna. Nie mam rodziców, a przynajmniej matki, bo ojciec ją zabił tuż po tym jak powiedziała mu o mnie, więc mam daleko gdzieś co ty i twoi cudowni rodziciele o mnie myślicie. Poza tym Wybraniec polega na tobie tylko z racji tego, że sam jest debilem, a ty mu we wszystkim pomożesz, gdy zrobi maślane oczka. Za to Weasley po prostu chce cię przelecieć. Tyle - powiedziałam jej w twarz zgrzytając zębami i odetchnęłam głęboko nadal gapiąc się jak mugolka po prostu zbaraniała. Zaśmiałam się trochę szyderczo i ruszyłam ku drzwiom. Miałam dość jej jakiegokolwiek towarzystwa.
-Prze... - usłyszałam tylko urywek, po czym trzasnęłam drzwiami. To dziwne, że jej nie lubię? Jakoś tak z natury nie przepadam za przemądrzałymi osobami, cholernie mnie irytują. Chyba wiele osób też tak ma. Mam taką nadzieję. Swoje kroki skierowałam ku Wielkiej Sali, w której miałam zamiar zjeść ładnie i kulturalnie śniadanie. Z tego może nawet się wywiążę, bo nie chcę się już denerwować, to tylko podsyca moją chorą wyobraźnię. Usiadłam na ławie Gryfonów i rozglądnęłam się po powoli zapełniającym się pomieszczeniu. Zaczęłam nucić sobie pod nosem najnowszy hit Fatalnych Jędz, mimo naciąganego brzmienia instrumentów strasznie wpada w ucho, może dlatego ich lubię? Nie ważne, obok rozsiadł się Malfoy i spojrzał na mnie badawczo.
-Widziałaś Zabiniego? - spytał nie witając się wcale. Spojrzałam na niego spod byka.
-Cześć Draco, ciebie również miło widzieć. U mnie dobrze, dzięki, że pytasz, a jak tam u ciebie? - spytałam i zrobiłam krótką przerwę. - Serio? Więc zazdroszczę takiego rozwoju spraw, to interesujące, opowiadaj dalej - poprosiłam i ugryzłam tosta.
-Wybacz - mruknął zmieszany, a ja roześmiałam się lekko. Pokiwałam z politowaniem głową.
-Nie widziałam go, ostatnio wczoraj - stwierdziłam z uśmiechem, a ten westchnął lekko. - On chyba woli dziewczyny, przynajmniej tak mówił, więc nie wiem po co jest ci tak pilnie potrzebny - dodałam, a ten burknął coś pod nosem zezując na mnie delikatnie zły. Wzruszyłam ramionami i dojadłam tosta.
-Jest mi po prostu potrzebny - mruknął i wstał od stołu. - Jak go zobaczysz to przekaż mu, że go szukałem - dodał patrząc na mnie, a ja kiwnęłam potakująco głową. Po chwili widziałam tylko same mięśnie wędrujące w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Przełknęłam jedzenie, po czym sięgnęłam po kubek z czerwoną breją. Dotknęłam jej końcem języka, poczułam metaliczny posmak i wypiłam dwa łyki krwi. Uśmiechnęłam się wesoło i rozglądnęłam po okolicznych trupach. Niektórzy gapili się na mnie swoimi pustymi oczodołami, innym wyciekały z nich gałki oczne. Podobno są słodkie w smaku, przynajmniej tak mówił Kroto. Skąd on wiedział nie zdradził, ale czasami się go po prostu bałam. Pomachałam do jednej z marnych imitacji Eddiego z okładek mugolskiej grupy metalowej. Pogładziłam lekko moje włosy i spojrzałam na dłoń. Była lekko żółta i pachniała olejem. Spojrzałam w górę, a z sufitu sączył się tłuszcz przybitych tam ludzi, którym rozkrojono brzuchy i powoli go odprowadzano. Westchnęłam lekko. Czego to człowiek nie zrobi, żeby być piękny?
-Zrobi wszystko - podszepnął mi jakiś umęczony głosik z sufitu, roześmiałam się radośnie.
-Faktycznie, dziękuję - powiedziałam rozbawiona i starłam z czoła trochę tłuszczu. Jeden z Eddich w tym momencie usiadł tuż obok mnie.
-Riley, jesteś mi potrzebna - powiedział próbując nie roześmiać się z mojego wyglądu.
-To wcale nie jest zabawne - powiedziałam lekko oburzona i założyłam ręce na piersiach. Ten ściągnął wystające mięśnie ku podbródkowi i starł krew wypływającą z jego półotwartych ust. Uśmiechnęłam się lekko na ten, o losie, lekko ludzki gest.
-Potrzebuję znaleźć swoje prawdziwe ciało i ty wiesz jak ono mogło wyglądać - stwierdził wysyłając do mojej głowy obraz odwróconego tyłem młodzieńca w zielonej bluzie z kapturem zakrywającej jego włosy i tył czaszki.
-Niestety nie wiem kt... - urwałam, bo owy młodzieniec odwrócił się do mnie twarzą. Szybko wstałam z dotychczasowego miejsca i ruszyłam w stronę drzwi. Oczywiście nie było mi dane spokojne podejście do nich. Po chwili musiałam się przedzierać do nich odrzucając od siebie kolejne trupy. Po wielu trudach i kilku głowach odłączonych od gnijących ciał wydostałam się z Wielkiej Sali. Pobiegłam na górę po schodach mając wielką nadzieję, że nie jest jeszcze dla niego za późno. Wpadłam błyskawicznie do środka i dopadłam jego ciała. Było całe, powoli budziło się z dosyć długiego snu.
-Jestem zawsze do twoich usług - odezwał się szyderczo w mojej głowie tamten głos i wszystko wróciło do normy. Wokół pojawiła się oślepiająca biel, więc tylko usiadłam na łóżku obok i patrzyłam jak chłopak trze oczy kłykciami, po tej czynności spojrzał na mnie zdziwiony, ale nadal zmęczony.
-Witaj w świecie żywych - mruknęłam cicho i uśmiechnęłam się nieśmiało. Ten odpowiedział mi tym samym i spojrzał w sufit. To dobrze, że wreszcie wstał. Tutaj nie powinno mu nic grozić. Chyba nie powinno.
~~~
Także ten, zabrałam się za ten rozdział trochę wcześniej, niż planowałam. Może nawet nie jest najgorszy, ale ten ostatni fragment wyszedł mi za bardzo ckliwy. Chociaż słuchając Pendulum w wykonaniu Pearl Jamu nie da się inaczej, przepraszam.
Nie ważne, dedykuję ten rozdział Wiktorii, nie mam żadnych tłumaczeń, bo gdzieś na początku tego rozdziału zrozumiała o co mi chodzi c:
Nic nie obiecuję, pozdrawiam i dziękuję.
Do tego powiem, że komentarze byłyby mile widziane, gdyż to motywuje do pracy.
Amen.

5 komentarzy:

  1. Uśmiałam się czytając ten rozdział. Tak pozytywnie c:
    Dziękuję po pierwsze za dedykację i za to, że nie jestem już osobą ubraną w kolorowe ciuszki ;) Miło mi (:
    Urocze rozmyślania na temat Hermiony. Nadal ją lubię, ale bardziej wielbię twoją nienawiść do niej. Fragment o morderstwach satyrów bardzo mi się spodobał, ale chyba bardziej ciała przybite do sufitu i trupy. Dużo trupów. Ich zgniłe ciała, odurzające smrodem rozkładu... Aż mi się Alicja przypomniała :3
    Ty wiesz, jak pisać C:
    Draco jako jakże urocza góra mięśni, czy jak ty go tam nazwałaś.... Uroczy (:
    Nie wiem co mam jeszcze napisać. Wybacz. Moje komentarze nie są zbyt kreatywne :c
    Zatem wyjadę ze stałą formułką:
    Pozdrawiam, całuję i życzę weny :)
    ~T

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumir nie wiem co chcialam napisac... nie mam weny... acha ! Tak... cuekawe kim jest ta nowa co Hart spotkala ja w bibliotece. Poranny wybuch na Hermione byl cudowny *.* pięknie zgasilas
    Draco ;) trupy... gadajace... przybite do sufitu... faaajnie xoxo rozdzial fajny. Czekam na nn weny zycze :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej, cudownie piszesz! Tak łatwo, przyjemnie i szybko mi się czytało ten rozdział!
    Cóż, uwielbiam główną bohaterkę, chociaż muszę przeczytać poprzednie rozdziały bo nie bardzo oritneuję się w tych trupach, krwi i innych takich.
    Lubię Hermionę, lubię Rona, lubię Harry'ego, ale nie mam problemu z nienawiścią Riley do tej trójki. Tak wnioskuję btw.
    Cóż mogę więcej powiedzieć. Dzięki za Malfoya! :)

    Zaraz biorę się za poprzednie rozdziały, ale nie zostawię komentarza. Poczekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do siebie: http://story-of-bellatrix.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ej, ej, ej, Ronalda Weasleya uwielbiam, kocham, lubię i adoruję.
      nie lubię Wybrańca i szlamy, tak dla sprostowania c:

      Usuń
  4. What the...
    Można się pogubić kiedy łączysz te wizje. Czyżbyś robiła z Riley super-bohatera? W pełni nim będzie jak w dalszych rozdziałach dzięki wizjom, będzie ratować kolejnych ludzi, straci zmysł ubioru (majtki na spodnie) i żel na włosach.
    Pamiętaj - okulary czynią cię innym człowiekiem.
    Akcja w bibliotece przyzwoita. Zachowanie Rebeki trochę dziwne, aczkolwiek niechaj i tak będzie. Draco również uroczy, ale żeby go o gejostwo podejrzewać... Jeju Darry się przypomniało. (Nie)zaskakujące naskoczenie na Hermionę, która porządnej obelgi nie potrafi wymyślić.
    Lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń