wtorek, 3 stycznia 2017

Rozdział siedemnasty

Odsunęłam się od Freda i spojrzałam mu w smętne oczy. Pogładziłam go po policzku delikatnie.
-Przepraszam - wybełkotał patrząc na mnie, a ja pokiwałam głową i uśmiechnęłam się blado. Chciałam iść spać, byłam zmęczona całym zajściem. Dzisiejszym dniem, gubieniem się, odnajdywaniem - Dziękuję za szczerość - dodał również uśmiechając się niemrawo. Pocałowałam go w czoło i wstałam z łóżka.
-Powinnam już pójść - powiedziałam cicho i ruszyłam ku drzwiom - Dobrej nocy - dodałam odwracając się w jego stronę i zniknęłam w drzwiach dormitorium. Usłyszałam wielki harmider, wszyscy śpiewali Gryffońskie pieśni. Uchyliłam drzwi do Freda - Śpiewają o was, chyba powinieneś zejść i im pomóc - powiedziałam patrząc na niego spokojnie. Ten uśmiechnął się blado i wstał. Wyszedł z dormitorium, a ja potruchtałam do swojego odprowadzając go wzrokiem do innych ludzi w Pokoju Wspólnym.
Zasługiwał na ten cały hałas, na to wszystko. Na znalezienie dobrej dziewczyny, na dalszy rozwój. Weszłam do swojego dormitorium i wsunęłam zmęczone ciało pod kołdrę. Już na łóżku zsunęłam z siebie rzeczy zostając w samej koszulce, po czym zasnęłam.
-Haaaaart - ktoś okrutnie przeciągał moje nazwisko. Uchyliłam powieki. Byłam na Korytarzu. Z oddali dochodził mnie dźwięk mojego nazwiska. Ruszyłam niepewnie w tamtą stronę. Szłam długo. Kostka parzyła nagie stopy. Płuca powoli odmawiały posłuszeństwa. Po kilku dobrych minutach dotarłam do końca Korytarza. Znowu go ujrzałam. W moich oczach zalśniły łzy, wiele łez. Podbiegłam do niego i zaczęłam siłować się z zamkami. Moja widoczność dość mocno się rozmywała.
-Riley - wyszeptał moje imię swoimi popękanymi ustami. Siwe włosy posklejały się od potu i krwi na jego czole, plecach i karku. Jego klatka piersiowa była poznaczona czerwonymi pręgami, z których sączyła się krew oraz powoli ropa. Nadal nie udawało mi się go uwolnić. Wyciągnęłam różdżkę i zaklęciem uwolniłam jego wiotkie ciało z kłódek. Osunął się na ziemię, a ja trzymałam go w swoich ramionach. Był tak bezbronny.  Przytuliłam go do siebie, a moje łzy lądowały na jego twarzy. Ucałowałam go w czoło i przymknęłam oczy. Wiedziałam, że okazuję się cholernie słabą osobą. Nienawidziłam siebie w tym momencie.
Na jego twarzy zagościł uśmiech, bardzo delikatny... Kroto znikł, a właściwie jego umęczona iluminacja. Nagle wszystko ogarnęła ciemność. Potrafiłam wypatrzeć w niej tylko jakąś dziwną sylwetkę, która zaczęła się śmiać.
-Jesteś taka prosta. Taka słaba - zaśmiał się człowiek z daleka. Spuściłam głowę w dół. Wiedziałam, że schrzaniłam. Jestem głupia, naiwna, bezsensowna, ale... Użyli Kroto, zmanipulowali mnie. To był cios poniżej pasa. Poniżej jakiekolwiek normy moralne. Ale czy oni mieli morale? Czy w ogóle wiedzą co to może znaczyć? Zaczęłam krzyczeć, by mnie zostawili. By nie podchodzili. By nie robili tego więcej. Pozabijam ich. ICH WSZYSTKICH!
Poczułam jakieś ramiona oplatające mnie ciasno. Ktoś trzymał moje ręce. Chciałam wrzeszczeć, ale zaraz postać gładziła mnie po głowie, plecach i twarzy.
-Riley - usłyszałam swoje imię cichutko, jakby w oddali. Uchyliłam delikatnie powieki, jedyne co widziałam to plecy jakiegoś człowieka, swoje zakrwawione dłonie i ociekającą osoczem poduszkę. To był tylko sen. Tylko sen. Odsunęłam się delikatnie od człowieka przytulającego mnie i ujrzałam Freda. Ten spojrzał na mnie zbolały. Wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki. Nie chciałam nic mówić. Wszystko mnie bolało, byłam wpół naga. Nawet nie miałam siły zamknąć drzwi. Spojrzałam w swoje odbicie. Blizny po moich własnych, połamanych paznokciach znaczyły moją szyję, obojczyki i kark. Trochę ramiona. Weasley wszedł do łazienki z jakąś koszulką w dłoni. Posadził mnie na zamkniętej toalecie i puścił wodę w zlewie. Nie czuł żadnej dezaprobaty z mojej strony... Właściwie to nawet na niego nie patrzyłam. Tępy wzrok utkwiłam w klamce od drzwi. Fred zaczął obmywać moją twarz z krwi. Delikatnie, zamoczonym ręcznikiem. Zwróciłam oczy na niego.
-Nie musisz tego robić - wyszeptałam ledwo poruszając ustami. Ten uśmiechnął się blado i kontynuował swoją czynność.
-Lepiej by było, gdybyś się wykąpała, ale nie chcę ryzykować, że upadniesz i coś sobie zrobisz - powiedział wyżymając ręcznik z nadmiaru osocza. Wstałam dość chwiejnie i sama podeszłam do umywalki. Wsunęłam swoją twarz pod strumień wody i zmyłam z siebie większe zakrzepy krwi. Dłonie obmyłam dosyć szybko. Podał mi świeży ręcznik. Wytarłam się nim. Ujęłam koszulkę i odwróciłam się do niego plecami. Zrzuciłam ówczesną i założyłam nową. Znowu odwróciłam się do Rudzielca.
-Dlaczego zawsze jak potrzebuję pomocy to ty się zjawiasz? - spytałam cichutko, ale utkwiłam wzrok tym razem nie w podłodze, a w nim. Ten wsunął dłoń do kieszeni i wyciągnął z niej moją bransoletkę. Musiałam ją u niego po prostu zostawić. Pokiwałam głową rozumnie - Dziękuję - wymamrotałam zabierając bransoletkę - Zasługujesz na lepszych znajomych - mruknęłam zakładając biżuterię na rękę.
-Przestań, jesteś bardzo wartościowym człowiekiem - powiedział pewnym głosem, a ja spojrzałam na niego lekko zawstydzona. Ten uśmiechnął się blado.
-Zostaniesz ze mną do jutra? - spytałam, a on tylko pokiwał głową. Wyszedł z łazienki, ja za nim. Weszłam do łóżka, po czym przytuliłam się do ściany i skuliłam lekko pod kołdrą. Po chwili poczułam uginający się materac i dłoń Freda obejmującą mnie delikatnie. Pogładziłam go po dłoni i szybko zasnęłam. Już nic mi się nie śniło złego. Obudził mnie blask słońca, który chamsko otwierał moje zmęczone powieki. Spojrzałam za siebie, byłam sama w łóżku. Fred musiał wyjść wcześniej. W dormitorium leżała Brown i Granger, nie było Patil. Wstałam i zarzuciłam pierwszy lepszy sweter z szafy oraz jakieś spodnie. Za moment zaczynała się Opieka nad Magicznymi Zwierzętami. Wrzuciłam coś do plecaka i potruchtałam na Błonia. Przywitałam się z Hagridem i ukłoniłam się hipogryfowi. Ten dał się pogłaskać, a koło mnie zaczęli się zbierać uczniowie Gryffindoru. Dzisiaj Olbrzym mówił o cyklopach. Zapisywałam piórem na pergaminie co ważniejsze rzeczy. Siedziałam na kamieniu, a u moich stóp leżał Dziobek. Co jakiś czas trącał mnie głową, a ja go wtedy głaskałam. Uwielbiałam tego typu lekcje, jednak bardzo szybko się kończą. Wstałam i wsunęłam w pyszczek hipogryfa jabłko.
-Dzięki Riley - zaśmiał się Hagrid, a ja tylko z uśmiechem pokiwałam głową ruszając na nudną lekcję Historii Magii. Kolejne lekcje minęły szybko. Zaskakująco. Znowu dowiedziałam się, że za niedługo umrę i będę cierpieć od Sybilli. NIC NOWEGO!
Potruchtałam bardzo głodna na Wielką Salę. Usiadłam na samym końcu ławy, z daleka od wszystkich. Rozejrzałam się po sali, wśród Ślizgonów zauważyłam Rebekah pochyloną nad jakąś książką, Draco, który usilnie próbował zwrócić jej uwagę, ale nie widziałam Zabiniego. Przy stole Krukonów nie było też Davida. Zaśmiałam się bezgłośnie. Przynajmniej ciocią nie zostanę. Zjadłam niewiele, nie byłam aż tak głodna. Nagle przede mną wylądował mały liścik. Rozwinęłam rulonik.
'Przepraszam, proszę i dziękuję.' Tylko tyle, obróciłam kartkę, nadal nie było na niej nic poza tymi 4 słowami. Wsunęłam rulonik w kieszeń szaty. Wstałam od stołu i ruszyłam do Pokoju Wspólnego, by odrobić zadanie.
Za co przepraszał? Lepiej, za co dziękował? Weszłam do Gryffonów, potem do dormitorium. Wzrok współlokatorek na mnie był trochę niecodzienny. Nie chciałam pytać. Po co mi to? Usiadłam na swoim łóżku i wyciągnęłam zadanie. Zaczęłam bazgrać rzeczy po pergaminie. Nagle usłyszałam lekkie chrząknięcie. Uniosłam wzrok znad zadania domowego. Wlepiała we mnie wzrok Granger.
-Co? - spytałam spokojnie i podparłam głowę rękami.
-Zauważyłyśmy, że coraz częściej śpi tutaj Fred. Ja wiem, możecie być ku sobie czy cokolwiek robicie, ale chciałybyśmy zauważyć, że po to dormitorium są rozdzielone na damskie i męskie, żeby się uczniowie w nich nie mieszali. Nie są koedukacyjne i może to źle zabrzmi, ale czy mogłabyś chociaż nas informować kiedy Fred będzie miał tutaj spać? - mruknęła lekko poirytowana mugolka. Zwęziłam lekko oczy.
-Ty na poważnie? - odparłam niepewnie. Ta tylko pokiwała głową, a ja zaczęłam się śmiać. Głośno, bardzo głośno i bardzo chamsko. Zbita z tropu Granger wlepiała we mnie tępo wzrok. Aż usiadłam i w momencie się uspokoiłam - Granger, między Weasley'em, a mną nie ma nic poza koleżeństwem, on tylko pomaga mi w ogarnięciu życiowych przegranych - dodałam teraz specjalnie zwężając oczy - Jest zbyt świetnym człowiekiem, by cokolwiek między mną, a nim miałoby być. Nie chcę go zepsuć, ale widzę, że ty nie uznajesz przyjaźni damsko-męskiej, mimo twoich dziwnych skłonności ku innemu Weasleyowi czy też ku Malfoyowi - burknęłam i znowu spojrzałam na pergamin z satysfakcją obserwując mocny rumieniec wpełzający na twarz Hermiony ukradkiem.
-Nie podoba mi się Malfoy - odburknęła tupiąc nogą.Pokiwałam tylko lekko głową i znowu zatopiłam się w rozmyślaniach na temat Veritaserum. Severus byłby taki dumny, gdyby wiedział z jaką namiętnością unikam odrabiania zadań na Eliksiry, po czym zostają mi one na samym końcu i wychodzą najgorzej.
Do dormitorium ktoś zapukał, po czym ukazała się w drzwiach głowa Rona.
-Hermiono, mogę cię prosić na chwilę? - spytał, a ja uśmiechnęłam się pod nosem z satysfakcją. Ta wstała i niepyszna wyszła za nim.
-Wy też tak samo myślicie jak Granger? - mruknęłam do Brown i Patil maczając pióro w tuszu.
-Hermiona zawsze miała jakieś zasady i chce ich za wszelką cenę przestrzegać, albo chociaż ci dopiec... Nawet jeśli to by zakrawało o to, że ona sama je złamie - odparła prosto Brown, a ja uśmiechnęłam się do niej zwracając ku niej głowę na moment.
-To ona szlaja się od pierwszego roku z Wybrańcem i Ronem - zauważyłam błyskotliwie, po czym nawet Patil prychnęła śmiechem lekko. Westchnęłam z weselszym humorem. Tylko Granger jest jakaś dziwna.Tak bywa w życiu. Jedni są normalni, inni są ciekawi... No i jest Granger.
~~~
Strasznie nie podoba mi się ten rozdział, nie wiem. Jest zbyt... Albo za mało... Po prostu.
Jednak stwierdziłam, że jak już go napisałam, niewiele wyjaśni, ale chociaż zbliży kilka osób do siebie, powiedzmy, w miarę potrzebny...
No i Szczęśliwego Nowego Roku :3

1 komentarz:

  1. No w końcu się doczekałam! ♥
    Fred jest tu taką kochaną, opiekuńczą, trochę wstydliwą osóbką, że aż miód się na serce leje. Podoba mi się to jak dba o Riley, szanuje jej przestrzeń osobistą. To się ceni.
    Uśmiechałam się kretyńsko czytając momenty z Hermioną. Widzę, że stosunek do Granger się u ciebie nie zmienił :D
    Bardzo ładny rozdział. Niby nic takiego, ale cudnie przedstawione relacje między Hart a Weasley'em. Aż wirtualnie poklepię cię po ramieniu c:
    Kocham, pozdrawiam i weny życzę słonko,
    ~T

    OdpowiedzUsuń