Wstałam i ruszyłam bez słowa ku Ślizgonom. Mam nadzieję, że mnie nie wyjebie, jeśli siedzi z Davidem. Weszłam za jakimiś dwoma Ślizgonkami do środka i rozglądnęłam się po Pokoju Wspólnym. Trzecioroczniacy pałętali mi się pod nogami, więc ruszyłam ku dormitorium numer 5. Zobaczyłam rozwalonego nad jakąś opasłą książką Malfoya. Wertował ją dosyć szybko, jakby nie potrafił się doczytać słów.
-Hej Malfoy, jest Zabini? - spytałam opierając się o futrynę.
-Myje się, zaraz wyjdzie Hart - odparł szczycąc mnie swoim wzrokiem tylko przez moment. Westchnęłam i zamykając za sobą drzwi usiadłam na łóżku Blaise'a. Ten spojrzał na mnie ponownie i zamknął księgę - Jak ci życie mija? - spytał siadając na swoim łóżku. Zwiesił nogi w dół i schował książkę. Zdążyłam ujrzeć, że okładka była z czerwonej skóry.
-Marnie, ale próbuję się nie załamywać, a u ciebie? - odparłam wesoło, a ten zaśmiał się lekko.
-Nie jest łatwo, ale wiążę koniec z końcem - powiedział radośniej i pokiwał głową z politowaniem - Co tam z Weasleyem? - spytał wreszcie Malfoy z głupkowatym uśmieszkiem. Zwężyłam oczy również się uśmiechając.
-Co tam z Bell? - odparłam pytaniem na pytanie, a ten pokiwał z tylko głową nadal uśmiechając się jak debil - Z Fredem może nie tak dobrze jak Zabini z Davidem, ale jakoś idzie. Najwyżej się pozabijamy - dodałam wesoło, a ten lekko zwiesił wzrok. Ale to był ledwo zauważalny moment.
-U mnie z Bell... - urwał, bo z łazienki wyszedł wpół nagi czarny Adonis. Wycierał jeszcze króciutkie włosy na głowie ręcznikiem.
-Już wiem na co wyrwał Davida - stwierdziłam wzdychając, a Draco zaśmiał się radośnie. Zabini spojrzał na mnie wesoło.
-Cześć głupia lamo, co cię tu sprowadza? Gdzie idziemy? Daj mi 3 minuty - powiedział na jednym wdechu i zaczął się ogarniać. Zaśmiałam się i spojrzałam na Malfoya.
-Dokończymy tę rozmowę kiedyś? - spytałam z uśmiechem, a ten pokiwał głową dosyć radośnie. Znowu wyciągnął opasłą księgę i zaczął coś rozszyfrowywać.
-On tak już 3 dni siedzi nad tym tomiskiem - powiedział Zabini wsuwając na nogi czarne spodnie.
-Zamienia się w Granger, nie rozpraszaj go - zaśmiałam się wesoło, a Malfoy spojrzał na mnie pełnym pogardy wzrokiem, na co ja zaczęłam się śmiać jeszcze weselej. Przed oczami stanęła mi mina Granger jak wspomniałam o Malfoyu. Prawie mi jej szkoda. Zabini wsunął koszulkę na ciało i uśmiechnął się gotowy do drogi.
-Idziemy? - spytał radośnie, a ja w odpowiedzi wstałam. Ten podstawił mi ramię, wsunęłam tam dłoń i wyszliśmy rozweseleni.
-Do zobaczenia Draco - powiedziałam miłym głosem i zamknęłam za sobą drzwi dormitorium. Usłyszałam, że chłopak coś odpowiedział, jednak przez drzwi już nie rozszyfrowałam co. Po wczorajszym okropnym humorze nie było śladu. Wyszliśmy z Pokoju Wspólnego i potruchtaliśmy na Dziedziniec. Usiadłam na jednej z futryn, Zabini usiadł obok.
-Opowiadaj, ptaszki ćwierkały, że znowu spałaś z Weasleyem - zaśmiał się Blaise. Ja nie oddałam tak ładnego uśmiechu. Podciągnęłam rękawy szaty do góry pokazując nowe blizny. Nie wyglądały one jednak jak te inne, były długie i różowe. Odchyliłam również szyję, aby pokazać kilka na karku i po jej bokach. Potem pokazałam mu króciutkie paznokcie. Spiłowane, by nie zrobić sobie nimi większej krzywdy.
-Został ze mną tylko dlatego, że bałam się, że zabiję się w śnie - mruknęłam poprawiając rękawy. Zabini ujął moją brodę i podniósł moją twarz, żeby była na wysokości jego. Chyba nawet nie wiedział co powiedzieć, co zrobić. Ja jeszcze korzystając z okazji wyciągnęłam karteczkę i pokazałam mu - Nie wiem za co przeprasza, dziękuje czy o co prosi - dodałam i uśmiechnęłam się blado. Ten tylko pogładził mnie po twarzy.
-Hart, kocham cię, niesamowicie cię kocham, ale jeśli tylko coś się dzieje to też chcę o tym wiedzieć. Chcę chociaż być, to jedyne co robię dobrze, ale nawet to czasami pomaga - wyszeptał szczerze patrząc mi głęboko w oczy. Pokiwałam jedynie delikatnie głową i pocałowałam go w czubek nosa.
-Obiecuję - mruknęłam cichutko, a ten rozchmurzył się delikatnie. Oparłam się o okiennicę - Opowiesz mi co tam z tobą i Davidem? - spytałam trochę głośniej, a on zaczął opowiadać. Z początku niepewnie, potem był coraz bardziej szczęśliwy. Cały ten czas trzymał mnie za dłoń i gładził ją swoimi palcami. Mówił o Davidzie w taki sposób, że samo wypowiadane jego imię było tak przeładowane miłością... Byłam szczęśliwa z tego powodu. Zawsze życzyłam Zabiniemu jak najlepiej. Zasługiwał na piękne rzeczy i niesamowite życie.
-I ostatnio powiedział mi, że mnie kocha - zakończył Zabini z cudownym uśmiechem na twarzy. Zwrócił wzrok w moją stronę - Hart, czemu płaczesz? - spytał lekko zaniepokojony. Dotknęłam moich policzków równie zaskoczona. Faktycznie, popłakałam się.
-Blaise, to łzy szczęścia - powiedziałam z uśmiechem i otarłam policzki szatą. Ten zaśmiał się lekko kiwając głową i pocałował mnie w czoło.
-Jesteś niepoprawnym cynicznym gówniarzem - powiedział poważnie Zabini i objął mnie ramieniem.
-Ty też - odparłam cicho i spojrzałam przed siebie. Usłyszałam kroki z korytarza, nawet nie chciało mi się oglądać, ale ktoś odchrząknął delikatnie. Odsunęłam się od Zabiniego, a ten spojrzał w tył.
-David - powiedział, a na ten dźwięk na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech. Spojrzałam na nich - Kochanie, to jest moja przyjaciółka Riley, Riley to jest mój chłopak, David - przedstawił nas sobie Blaise. Uścisnęłam dłoń chłopaka ciągle się szczerząc.
-Zabini mówił o tobie same dobre rzeczy - powiedziałam z uśmiechem, a ten zaśmiał się wesoło.
-Uwierz mi, na pewno nie mówił tylu niesamowitych rzeczy o mnie, bo mówił je o tobie - odparł rozweselony. Uśmiechnęłam się lekko zawstydzona.
-Dobrze skarby wy moje, ja się będę zbierać do Dormitorium, nie będę wam przeszkadzać - powiedziałam z uśmiechem i pocałowałam Zabiniego w policzek. Potrząsnęłam dłonią Davida - Było mi bardzo miło cię poznać - dodałam, a ten pokiwał głową wesoło.
-Ciebie również Riley - odparł, a ja potruchtałam wesoła do Gryffonów. Ich spotkanie napawało mnie taką radością, czymś tak niesamowitym, że aż wpadłam na kogoś z wielkim impetem. Owy jegomość się przewrócił, a ja podtrzymałam się ściany. Spojrzałam na człowieka, którego przewróciłam.
-Uważaj jak chodzisz Hart - burknął Wybraniec i zaczął się podnosić z podłogi. Otrzepałam szatę z kurzu.
-No prawie mi przykro, że akurat lazłeś tą samą drogą co ja i nie patrzyłeś przed siebie - odburknęłam spoglądając dopiero po chwili na niego. Ten spojrzał na mnie spod byka.
-Bardzo szkoda mi Freda - mruknął i zaczął iść w stronę tylko sobie znaną.
-Freda zostaw w spokoju! - warknęłam za nim, a on tylko wystawił mi środkowy palec - Dupek - burknęłam za nim i ruszyłam do Gryffonów. Weszłam kulturalnie do Pokoju Wspólnego i rozłożyłam się na jednym z pustych foteli. Zamknęłam oczy i naprawdę nie chcąc zasnąć usnęłam.
Obudziłam się jak było już ciemno, spojrzałam po sobie. Ktoś przykrył mnie ciepłym, bordowym kocem. Rozglądnęłam się, ale nikogo nie zauważyłam. Już miałam iść na górę kiedy do Pokoju Wspólnego weszli uchachani bliźniacy, znowu coś przeskrobali. Patrzyłam na nich delikatnie się uśmiechając. Już mieli iść do dormitoriów kiedy Fred zatrzymał się.
-Zaraz przyjdę - powiedział George'owi i spojrzał w moim kierunku - O! Wstałaś - dodał wesoło. Podszedł do mnie.
-Dziękuję za koc - odparłam oddając mu jego własność.Ten tylko się uśmiechnął wesoło. Oduśmiechnęłam się. Wyciągnęłam karteczkę z szafy i spojrzałam na niego pytająco.
-Przepraszam za naciskanie, za zbyt duże wyobrażanie sobie rzeczy. Dziękuję za szczerość i zaufanie. Proszę o nie skreślanie mnie tak szybko, o dalsze zaufanie - powiedział z delikatnym uśmiechem. Pogładziłam go po policzku.
-Ja mogę ci tylko podziękować. Dziękuję za wczoraj, za pomoc z Korytarzem. Dziękuję, że jesteś - odparłam ciszej, a ten uśmiechnął się szerzej. Zastygliśmy tak gapiąc się sobie w oczy przez dłuższą chwilę. Dopiero ja przerwałam tę ciszę - Od samego początku skądś kojarzyłam twoje oczy... Teraz chyba wiem skąd - mruknęłam cicho.
Cała scena z przystanku w Hogwarcie mi się przypomniała.
BOMBA... Wybiegam z przedziału...
Targam kufer, nie wiem co się dzieje.
Drę się, żeby Zabini też wyszedł.
KOLEJNA BOMBA...
Ktoś targa mnie do wyjścia, nie pozwala wrócić.
Odchodzi tak samo szybko jak przyszedł...
-To w pociągu to byłeś ty, prawda? - spytałam cichutko, a ten tylko delikatnie pokiwał głową. Od tamtej pory jego oczy kojarzą mi się z prawdziwą dobrocią.
-Ktoś musiał cię stamtąd wyciągnąć - odparł wesoło i położył swoją dłoń na mojej dotykającej jego policzka. Uśmiechnęłam się i spuściłam na moment głowę w dół.
-Doceniam to - odparłam wracając wzrokiem na jego twarz. Spojrzałam na zegar powieszony tuż za nim - Fred, jest późna godzina, powinniśmy już iść spać - dodałam zabierając dłoń z jego twarzy. Ten pokiwał głową równie rozsądnie i przepuścił mnie w schodach, odprowadził wzrokiem i poszedł do swojego dormitorium.
W moim była cisza całkowita, wszyscy spali. Była faktycznie późna godzina.
Weszłam pod kołdrę i spokojnie zaczęłam próbować spać. Szło mi to dosyć opornie, ale chociaż tym razem nic mi się nie pokazało we śnie. Wreszcie zasnęłam.~~~
No, trochę mi z tym zajęło, ale w sumie ten rozdział chyba nie jest aż tak tragiczny, chociaż trochę mi smutno, że pod wcześniejszymi rozdziałami jest po jednym komentarzu...
Niewiele czasu to zajmie, a ja będę wiedziała, że ktoś to faktycznie czyta.
Dziękuję c: